czwartek, 28 lutego 2013

Papucie

Jako, że moje dziecko postanowiło wstawać przy wszystkim co możliwe, zaczęłam myśleć nad zakupem kapciuszków. W domu jest klepka, więc nawet my rodziciele się ślizgamy, nie wspominając o tym jakie akrobacje wykonuje Zuza.

Na rynku można znaleźć wiele przeróżnych kapciuszków, najczęściej spotykane to takie skarpetki z podeszwą, które mi się średnio podobają. I tak przeglądając pakamerę znalazłam śliczne papucie dla Zuzi.

O takie:



Informacja o produkcie na stronie jest raczej obszerna:

"Producent - ecoTUPTUSIE FIORINO

Buciki w 100% z naturalnej skóry włoskiej - MANUFAKTURA - ręcznie szyte w Polsce - BEZPIECZEŃSTWO - miękka zamszowa podeszwa sprawia, że bucik jest antypoślizgowy, paski antypoślizgowe jako dodatkowe zabezpieczenie przed upadkami - WYGODA - łatwe zakładanie, dużo miejsca dla małych paluszków - ZDROWIE- tego typu obuwie propaguje Stowarzyszenie Amerykańskich Lekarzy Pediatrów jako produkt, który wspiera naturalną funkcję stopy - prawidłowo dobrany bucik powinien być dłuższy od stopy o 5 - 10 mm".

Wybór kolorów i wzorów jest duży, więc każdy znajdzieć coś dla siebie :)

sobota, 23 lutego 2013

Nie taki diabeł straszny....

... jak go malują :) Wróciliśmy z tomografii i nie było czego się bać, ale kto wiedział jak to będzie wyglądać.

Stawiliśmy się na 12.30 w Kajetanach na ową tomografię. Spotkaliśmy znajomego chłopca z kwalifikacji - też mieli tego dnia tomografię tylko na 12. Zuza była strasznie zmęczona, głodna, ciągle biedna popłakiwała i miała już wszystkiego dość. Po zarejestrowaniu się, wypisaniu kilku papierków i spisaniu o której dziecko jadło i piło, zostałam zaproszona z Zuzą na salę z tym całym urządzeniem robiącym tomografię. Personel fantastyczny, panie ciepło zagadywały i uśmiechały się do Zuzi, którą spokojnie położyłyśmy na łóżku. Następnie przez maseczkę dostała "głupiego jasia". Po chwili usnęła, a ja zostałam wyproszona z sali. Trochę byłam zła, że nie wiem co się dzieje z moim dzieckiem, ale nic nie mogłam na to poradzić. Po chwili, może po 5 minutach zostałam wezwana na salę, gdzie Zuzia była już obudzona. Była w lekkim szoku, ale szybko wróciła do normalności. Najgorsze było to, że mogła dostać pić dopiero po 30 minutach, a jeść po godzinie. Panie widziały, że jest strasznie głodna, więc pozwoliły mi dać jej pić po 15 minutach. W końcu ostatni posiłek jadła o 6.15, a piła o 9.15 tak mniej więcej. Normalnie o 13 jada już swój czwarty posiłek, więc można sobie wyobrazić jaka była głodna. Oczywiście wypiła całą butlę herbatki jabłkowej, co nie wystarczyło jej. Ciągle popłakiwała, że jest głodna. Po kolejnych 30 min dostała solidną porcję obiadku i od razu wrócił jej humor :) Po godzinie od badania, po posiłkach mieliśmy się jeszcze pokazać, czy z dzieckiem jest wszystko ok. Na szczęście było ok :) Wyniki dostaniemy za jakieś dwa tygodnie, chyba że będą potrzebne nam wcześniej. Jeśli tak to mamy do nich dzwonić. Oczywiście już nie mogę się ich doczekać i chcę już wiedzieć czy wszystko jest ok.

Wiecie co podnosi mnie najbardziej na duchu? Widok małych dzieci z implantami, które tak pięknie mówią oraz rozmowa z rodzicami, którzy przeżyli to samo co my. Przy wyjściu poznaliśmy 3,5-letniego Kubusia i jego mamę Adę. Rozmowa bardzo podniosła mnie na duchu. Kubuś ma taką samą wadę słuchu jak Zuzia i u niego też nie było zbytnich reakcji w aparatach. Aktualnie ma implanty na obu uszkach i mówi super :) Jego mama jest zachwycona rezultatami i mówi, że ciągle ich zaskakuje nowymi słowami!

Już nie mogę się doczekać jak Zuzia będzie reagować na dźwięki i zacznie mówić :)


środa, 20 lutego 2013

Tomografia komputerowa

Wczoraj dostaliśmy telefon, że mamy w piątek stawić się w Kajetanach na tomografię komputerową . Cieszę się bardzo, bo to znak że jesteśmy już coraz bliżej zaimplantowania.co prawda nie dostaliśmy jeszcze listu, ale bardzo wierzymy w to, że to tylko formalność.

Czym jest tomografia komputerowa?

"To specjalistyczne badanie obrazowe wykorzystujące promieniowanie jonizujące, mające szeroki zakres zastosowań w diagnostyce medycznej począwszy od urazów i stanów nagłych
do badań planowych." - definicja TU

Zuzia będzie miała robioną tomografię kości skroniowych w znieczuleniu. Jest to jedno z wymaganych badań jakie musimy dostarczyć przed zaimplantowaniem. Troszkę się denerwuję tym znieczuleniem, ale innej opcji nie ma. Dziecko musi leżeć nieruchomo podczas badania, co jest niemożliwe. Dodatkowo musimy mieć aktualną morfologię, więc z rana P. zawiózł nas na pobranie. Troszkę Zuzia zapłakała, no ale nie ma co się dziwić. W nagrodę dostała zebrę i od razu było lepiej.

Jak musimy przygotować się do badania? 6 godzin przed badaniem możemy zjeść ostatni posiłek. Badanie mamy na 12.30 więc akurat jak Mała obudzi się o 6.30 to dostanie solidną porcję kaszki, zamiast mleka. Potem do 9.30 możemy jeszcze pić wodę, herbatkę lub sok jabłkowy. Straszny rygor, ale jakoś damy radę.

Nie będę pisać o zaletach, a tym bardziej o wadach znieczulenia, bo na samą myśl robi mi się słabo. Musimy jakoś to przetrwać i tyle.

Mam nadzieję, że wszystko będzie ok i nic jej dziwnego nie wyjdzie w tej tomografii. Ehh... już chcę być po.

poniedziałek, 18 lutego 2013

8 miesięcy za nami

W sobotę 16 lutego Zuzilina skończyła 8 mięsięcy. Był to miesiąc obfitujący w nowe umiejętności, ale i bardzo ważny, ze względu na pobyt w Kajetanach.

Charakterystyka 8 miesiąca:

- waga - niewiele ponad 9 kg,
- wzrost - 72,5 cm
- zęby - posiadamy dwa dodatkowe zęby, czyli w sumie już 4 :),
- nowości kulinarne - kukurydza, groszek, kapusta, ryba, żółtko, pierwsze ciasteczka, parówka, jajecznica,
- nowe umiejetnosci:
           - raczkowanie,
           - samodzielne siadanie,
           - samodzielne wstawanie przy meblach, w łóżeczku,
- rozmiar ubranek - 74, choć w zależności od firmy, zdaży się 68 i 78/80,
- ulubiona bajka - Dinopociąg, Uki,
- zaliczyliśmy pierwszy wyjazd za granicę - Niemcy,
- kolejny raz byliśmy nad morzem - okolice Trójmiasta,
- pierwszy pobyt w szpitalu - Kajetany,
- widzę postępy w gaworzeniu,
- jak mówię "chodź", to Zuza do mnie przychodzi :),
- pierwsza podróż w kolejnym foteliku,
- zaliczyłyśmy pierwsze wyjście na sanki.










Ostatnio coraz częściej rozmyślamy o wiośnie. Nie mogę się doczekać, aż zrobi się ciepło i nie trzeba będzie zakładać na siebie 5 warstw. Z tej okazji do szafy Zuzy zagościła kiecunia i bluzeczka w klimacie wiosny, czy lata :) Obie rzeczy do kupienia w Zarze.







Bezpieczeństwo w podróży

Wybór fotelika samochodowego nie jest łatwy. Na rynku dostępna jest ich cała masa. Oferta jest przeogromna, zaczynając od marek, grup wagowych przez kolory, przedziały cenowe, kończąc na możliwych akcesoriach. Ale co jest najważniejsze? Bezpieczeństwo dziecka!

Po raz drugi wybieraliśmy fotelik samochodowy dla naszej Dziumdzi. Choć muszę przyznać, że już przed urodzeniem wiedzieliśmy jaki będziemy chcieli kupić.

Z tego względu, że dużo podróżujemy po Polsce i Europie, wiedzieliśmy, że absolutnie nie będziemy żałować na fotelik dla naszego Maleństwa.

Głównym kreterium wyboru była ilość otrzymanych gwiazdek podczas testów zderzeniowych. I tak oto wybraliśmy pierwszy fotelik: Maxi Cosi Cabrio Fix


Mimo, że mamy córkę wybraliśmy dla niej taki kolor :)

A teraz nadszedł czas wyboru kolejnego fotelika. Zuza już stabilnie siedzi i waży ponad 9 kg, więc postanowiliśmy kupić jej kolejny fotelik.

Wybór był prosty. Jako, że mąż jest wielbicielem Volvo i takowe posiada, postanowił zakupić córce fotelik Volvo. Oczywiście cena kosmiczna, bo ok 2000 zł w salonie ASO. Jednak udało nam się kupić używany za połowę ceny i w idealnym stanie.

I tak, od soboty jesteśmy posiadaczami fotelika Volvo Britax/Roemer MultiTech w kolorze czarnym. Montowany tyłem lub przodem w kierunku jazdy, w przedziale wagowym 9-25 kg. Możliwość zamontowania fotelika tyłem do kierunku jazdy jest dużym atutem, gdyż jest to najbezpieczniejszy sposób podróżowania dziecka.

A oto i on:


Oczywiście został przetestowany przez nową właścicielkę, która grzecznie siedziała w nim, a nawet w nim usnęła, więc chyba przypadł jej do gustu :)


Pamiętajmy, że najważniejsze jest bezpieczeństwo naszego dziecka! Niech wygląd fotelika nie będzie głównym kryterium!



czwartek, 14 lutego 2013

This day...

14.02.2008 to data, która będzie w mojej pamięci do końca życia! Dlaczego? Ano dlatego, że tego dnia P. postanowił się oświadczyć :)

Był to jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu. Dzień, na który czekałam od dzieciństwa, odkąd poznałam P. Od samego początku wiedziałam, że Jest tym jedynym mężczyną na świecie. Tym z kim chcę spędzić resztę życia, mieć dzieci, wspólne tajemnice, poranki i wiele innych chwil, które będziemy pamiętać do końca naszych wspólnych dni. Nie było łatwo, w każdym związku zdarzają się kłótnie, ale trzeba iść na kompromisy, czasem ustępować. A teraz po tych Wspólnych 5 latach stwierdzam, że było warto! Jest najcudowniejszym, najfantastyczniejszym i najukochańszym mężem, ojcem, przyjacielem i kochankiem na świecie! Nie mogłam sobie lepiej wymarzyć! :)

Był to jeden z tych nijakich dni lutego, zimny, ponury, bez śniegu. I my we dwoje wybierający się na romantyczną kolację, na koniec świata. Autobusy jeździły raz na 30 min i w krajobrazie była elektrociepłownia! Bez rewelacji. Sama kolacja pychota, same smakołyki. I przychodzi ten moment, gdy nagle znikąd mój P. pyta się: " Czy nie chciałabym spędzić z nim reszty swojego życia? " W lekkim szoku, trzęsąc się cała, z przyspieszonym biciem serca odpowiadam: " Tak ". Nie było tandetnych baloników, serduszek, nawet kwiatów i klęczenia na kolana. Było wspaniale, idealnie. 

A po wszystkim jak to zwykle ze mną bywa, musieliśmy odwiedzić ostry dyżur! Tak, w dniu zaręczyn. Czekając już na wspaniały autobus czułam, że coś mnie boli. Po powrocie do domu P. nie byłam w stanie usiąść, położyć się, nic. Każda pozycja była zła. W końcu nie wytrzymałam i powiedziałam, że musimy jechać na ostry dyżur. Super, ale fajne zakończenie dnia, pomyślałam. Oczywiście w pierwszym szpitalu stwierdzili, że nie mają takiego oddziału i musimy jechać gdzie indziej! No to dawaj dalej w taxi i jedziem. W drugim na szczęście przyjeli mnie. Ból brzucha i okolicy nerek był niedozniesienia. Pamiętam doskonale lekarza i to pytanie: "Czy może być Pani w ciąży?". A ja, że nie, że raczej nie. I szok. No to szybkie badanie moczu i za chwilę idę na usg. Wychodzę na korytarz, gdzie czeka P. i mówię mu o co pytał lekarz. Zażartowaliśmy, zamiast powiedzieć: "Cześć mamo, cześć tato", powiemy "Cześć babciu, cześć dziadku?" Nie no, nie możliwe! Idę na usg, nie jestem w ciąży, ale mam zapalenie pęcherza i piasek w nerkach! Przepisano mi leki i już następnego dnia czułam się lepiej. Dzień pełen przygód. I pierwszy sprawdzian, przygoda na naszej wspólnego drodze!!! 

Dziękuje Ci Kochanie za te 5 lat spędzonych razem. Za wzloty i upadki, za to że mnie kochasz, szanujesz, rozpieszczasz i najważniejsze, za to że ze mną jesteś!! 
Kocham Cię nad życie! :***

A oto ten jeden wymarzony, wyśniony pierdzion jaki zagościł na mym palcu tamtego pamiętnego dnia!


W tym dniu życzę każdemu, aby spędził ten dzień z tymi, których kocha, którzy są mu najbliżsi! :*

czwartek, 7 lutego 2013

Po kwalifikacji

W końcu jesteśmy w domu. Wizyta w Kajetanach udana :) A tak to wyglądało....

We wtorek stawiliśmy się na 10.30 do Kajetan na hospitalizację w sprawie kwalifikacji do implantu ślimakowego. W rejestracji wypełnienie kilku papierków i rozkaz szybko do Pani doktor na spotkanie i omówienie co i jak. Więc lecimy do gabinetu, a tam puk puk i zonk.... Pani w gabinecie, ale zajęta. Jak się okazało, rozpakowywaniem kartonów z papierami. Więc czekamy.

Na korytarzu zostajemy sprowadzeni do parteru i poznajemy naszego małego współlokatora Wojtusia z rodzicami. Poinformowali nas, że oni czekają już na wizytę u doktorki od 8 rano. Wspaniale, pomyśleliśmy. :)
W końcu po godzinie czekania coś się ruszyło i jesteśmy drudzy w kolejce. W czasie czekania na naszą kolej poznajemy naszą drugą współlokatorkę - Antosię. Wszystkie dzieciaki w tym samym wieku. Dobrze się dobraliśmy :) Coś o naszych współlokatorach:
Wojtuś - 9 miesiączny bąk, który urodził się w 24 tygodniu ciąży, waga urodzeniowa 600 g. Aktualnie nadgonił bardzo dużo i wygląda na normalnego zdrowego dzidziusia :) Rodzice dużo przeszli, ale są fantastyczni.Wada słuchu taka jak u Zuzi, reagujący w aparatach. Mieszkający w Chorzowie.
Antosia - 8 miesięczna kluska, 6 dni starsza od Zuzi. Spokojna, zasypiająca sama, bez noszenia, tulenia i przytulania. Tata Tośki rozstawiał pielęgniarki po kątach i wszystko Nam załatwiał. Mieszkająca w Barlinku (Zachodnio-Pomorskie).

I tak dochodzimy do naszej wizyty u doktorki. Robi krótki wywiad, czy badania słuchu nie wychodziły od początku, jakie badania zrobiliśmy, czy byliśmy u genetyka, itp. W końcu mówi co nas tu czeka, czyli - nocne badanie ABR, konsultacja: psychologa, pedagoga, logopedy, dobór aparatów. I tyle. Trochę byliśmy tym zaskoczeni, że tak mało badań, bo przecież mamy tam być 3 dni.

Harmonogram badań:

Dzień pierwszy - po godzinie 20 badanie ABR w czasie snu
Dzień drugi - 9 - dobór aparatów, 10 - psycholog, 11 - pedagog, 12 - logopeda
Dzień trzeci - nic.

Chaos jaki tam panuje, nie pokazuje światowego poziomu! Do godziny 20 razem ze współlokatorami nudziliśmy się. A nie, sorki, plotkowaliśmy! :) Powiedziano Nam, że o 20 przyjdzie do Nas lekarz dyżurny i powie, co i jak. Taaaa..... Przyszła do Nas Pani od ABR, dlaczego jeszcze nie jesteśmy na przecieraniu skóry, a my że nic nie wiedziałyśmy, bo miał Nas ktoś poinformować. Więc zagarnęłyśmy dzieciaki na przecieranko. Zuziolina spała już, bo to jej pora snu. Na szczęście obudziła się przed gabinetem. Niezbyt miła babeczka, przetarła czoło i za uszami, tak mocno, że przez jakiś czas Zuzia miała czerwone. Potem kazano przyjść jak dziecko zaśnie, ale bez dziecka, sprawdzić, czy jest wolna aparatura. Zuza przez jakiś czas jeszcze nie spała, ale dostała jeszcze łyka mleka i zasnęła. Po jakimś czasie poszłam dowiedzieć się czy już można. Aparat był zajęty, więc powiedziano mi, że jak się skończy badanie to przyjdą po Nas. Wróciłam do pokoju. Wojtuś wrócił z nieudanej próby badanka, w końcu udało im się za trzecim razem. Przyszła nasza kolej. Udało się za pierwszym razem zrobić badanie. Co prawda aparatura niedostosowana do małych dzieci i rodzic odwala większość, ale jakoś poszło. Mała przez chwilę płakała przez sen, więc miałyśmy chwilkę przerwy, ale uspokoiła się i dokończyłyśmy badanie. Potwierdziło się, że Zuza ma głęboki obustronny niedosłuch odbiorczy, tym razem wyszło, że nie odbiera nic do 100dB. Do pokoju wróciłyśmy o 22.30. Antosia wciąż czekała na swoją kolej, weszły dopiero koło 23.30. U całej Naszej trójki badanie wyszło tak samo. Tyle, że Wojtuś i Tosia reagują w aparatach, a Zuza tak niekoniecznie. Koło 1 poszłyśmy wszystkie spać.

Następnego dnia od rano dużo się działo. Na doborze, poprawiono ustawienia naszych wypożyczonych aparatów, ale badanie nie wykazało, żeby Zuza reagowała w tych aparatach. Potem psycholog, fajna babeczka. Rozmowa ze mną, jak rozwija się dziecko, jak radzę sobie z tym, że Zuza ma niedosłuch i jest niepełnosprawna. U pedagoga został nam zaprezentowany implant, część zewnętrzna i wewnętrzna. Cudo, leciutkie, fajniutki i pomagające słyszeć :) Kobiecinka również świetna. Na koniec logopeda, która wyjaśniła nam metody rehabilitacji i to czego możemy się spodziewać po podłączeniu procesora. I znów kobieta z powołaniem. Wszyscy pod wrażeniem rowoju psycho-ruchowego Zuzi, że mimo wszystko ładnie się bawi, siada sama, raczkuje. Nic tylko się cieszyć :) I tak wyglądał nasz dzień. Później okazuje się, że możemy dostać dziś wypis. Ucieszyliśmy się, bo szpital przygnębiający. Moglibyśmy go dostać, gdyby nie fakt, że doktorce nie chciało się go zrobić. Także kiblowaliśmy do dziś.

Dziś poprosiliśmy jeszcze po dobór aparatów dla Zuzi. Mieliśmy dobrane przez naszą doktorkę, ale dostaliśmy najdroższe Oticon Safari 900 Super Power. Od mamy Wojtka dowiedzieliśmy się, że nie ma sensu kupować takich drogich i zaproponowała nam te co ma Wojtuś - Phonak Naida S. Poszliśmy do protetyka na dobór i faktycznie, okazało się, że Zuzi nie są potrzebne takie wypasione aparaty, bo i tak nie skorzysta z jego możliwości, które oczywiście kosztują. Te które nam zaproponowano, kosztują połowe mniej, dają takie same możliwości i są bardziej wodoszczelne. Co przy małym dziecku uważam za atut. Jutro idę je załatwiać :) już się nie mogę doczekać. Choć nadal waham się nad kolorem :D Ale chyba weźmiemy fioletowe :D

W końcu upragniony wypis. Zuza raczej na 100% zostanie zakwalifikowana do implantu. Teraz czekamy na list z decyzją komisji kwalifikacyjnej. Jak czytałam na forum, możemy czekać tylko 10 dni na niego. Już odliczam dni :D Dodatkowo dostaliśmy skierowanie na badania laboratoryjne - morfologia, grupa krwi i inne oraz na tomografię komputerową płata skroniowego w znieczuleniu. Zobaczymy jak długo będziemy na to czekać. W Kajetanach jeszcze nie mają terminów, ale obstawiam, że jak tylko będziemy mieć już w ręku datę zabiegu, to na 100% coś nam załatwią. Oczywiście jeszcze próbujemy swoimi prywatnymi drogami.

Ogólnie cieszę się, że tak szybko udało nam się tam załapać. Teraz wiemy co i jak. Dodatkowo rozmowy z innymi mamami w podobnej sytuacji też dużo nam dały. Denerwuje mnie tylko fakt, że to wszystko można by było załatwić, będąc tam tylko jedną noc. Już nie mogę się doczekać jak Zuza dostanie swoje "nowe ucho" i będzie mogła słyszeć. Kiedy usłyszymy jej pierwsze słowa :) Upragnione "mama", "tata". Będziemy musieli nauczyć ją rozumieć, co to tam w głowie jej piszczy, świszczy. Tak już jest, coś za coś :) Wiemy, że Zuza sobie z tym poradzi. Będzie bosko!!!

Jeśli miałby ktoś jakieś pytania to piszcie, oczywiście postaram się na nie odpowiedzieć :)


niedziela, 3 lutego 2013

FC Barcelona czy AC Milan?

W końcu wymarzony, spokojny, rodzinny weekend :) Zwykle bywamy gdzieś poza domem, a to u dziadków, a to na treningu, a to gdzieś na zakupach. A tym razem w domu. Mogliśmy cieszyć się sobą, leniuchować, sprzątać, gotować, spacerować i bawić się.Cudownie!

FC Barcelona czy AC Milan?

Jako że oboje z mężem jesteśmy sportowcami, interesujemy się sportem i mamy swoje ulubione drużyny piłkarskie, to Zuza raz jest z mamą, a raz z tatą :) FC Barcelona to moja drużyna, a AC Milan to drużyna męża. Na szczęście nie ma starć między nami i jak gramy przeciwko sobie to jest spokój :) Zuza jak była mniejsza kibicowała z mamą, a teraz z tatą. Dlaczego? Bo nie mieści się już w swoje FC Barcelonowe trykociki :( Ale spokojnie jeszcze to nadrobimy!

Oto mała fotorelacja trykocikowa :)


Tutaj 17-dniowa Zuzanka :)


2-miesięczna Zuzanka kibicująca z mamą :)


A tu weekendowa Zuzanka kibicująca z tatusiem :)

Jak podrośnie będzie musiała wybrać, albo mama, albo tata :D Taki dżołk :D Choć patrząc na jej charakterek będzie miała zupełnie inne zdanie!

A Wasze dzieciaki kibicują z rodzicami?

piątek, 1 lutego 2013

IMiDz i Skip Hopowo

Wczorajszego dnia, jak już pisałam byłyśmy w Instytucie Matki i Dziecka u ginekologa dla dziewcząt. Nie wiem czy wiecie jak tam jest. Jak nie to opowiem :) Byłyśmy zapisane na 11:30, ale uprzedzono nas, że pani doktor przyjmuje od 9:00 i nie ważna jest godzina zapisu tylko kolejność przyjścia. Po ostatnich przygodach z IMiDz postanowiłyśmy się nie spieszyć i przyjść na wyznaczoną godzinę, bo stwierdziłam, że i tak wszyscy przyjdą na 9-tą. Jakie było moje zdziwienie jak ujrzałam pełną poczekalnię dziewcząt. Zuzulka była oczywiście najmłodsza. No ale nic, zajełyśmy kolejkę i czekałyśmy na swoją kolej. Minęło 30 min, potem godzina, półtorej, a my dalej w kolejce. W końcu po 2 godniach i 15 minutach udało nam się wejść do gabinetu. Oczywiście okazało się, że byłyśmy ostatnie. Dobrze, że Zuza była najedzona i grzeczna. Pani doktor obejrzała, przepisała maść i zaprosiła za 3 tygodnie na kontrol. Ehh.... Będąc w gabinecie oznajmiła nam, że gdyby wiedziała, że Zuzia to takie maleństwo to weszłybyśmy od razu i następnym razem mamy przyjść na 9-tą i wejdziemy jako pierwsi :) Wychodząc Mała już była zmęczona, więc zaczęła marudzić, ale szybciutko pojechałyśmy do domku na obiadek :)

Dostaliśmy też wczoraj dobrą wiadomość. We wtorek 5 lutego jedziemy do Kajetan na kwalifikację do implantu ślimakowego :) Już się nie możemy doczekać! Zrobią Zuzi komplet badań i w końcu będziemy wiedzieć co i jak :D
Będziemy tam trzy dni, więc może powiecie mi co zabrać do szpitala, tak żebyśmy czuły się jak w domu?

Jakiś czas temu zrobiłyśmy małe zakupy w mamissima. I dziś przyszły nasze wspaniałości :)
Oto i one:



Coś dla Zuzi, czyli Skip Hopowy talerzyk i miseczka żyrafka oraz śliniak i sztućce sowa. Czuję, że na tym się nie skończy nasza Skip Hopowa przygoda :)



I coś dla mamy, pojemnik na mleko w proszku Beaba. Często wyjeżdzamy, więc przyda nam się.


A dodatkowo przyszła do nas paczka z Bobovity, którą zamówiłam jakiś czas temu, a o której zupełnie zapomniałam. W środku próbki - paczka kaszki na śniadanie, zupka i poradnik karmienia maluchów :)


Ach już nie mogę się doczekać tych Kajetan :D