środa, 27 sierpnia 2014

Relacja - Operacja wszczepienia drugiego implantu ślimakowego

Od soboty jesteśmy w domu. Za nami ciężki czas. Operacja się udała, jednak po nie było różowo.

Zacznę jednak od początku.

Na izbę przyjęć mieliśmy stawić się w poniedziałek 18 sierpnia o godzinie 10.40. Remont parkingu sprawił, że spóźniliśmy się, ale nic się złego nie stało. Tam wiecznie są kolejki. Odstaliśmy swoje, wypełniłam milion dokumentów odnoście stanu zdrowia Zuzi oraz tego czy jesteśmy świadomi jak przebiega operacja i jakie mogą pojawić się powikłania. Po tym wszystkim czekaliśmy na wezwanie na konsultację przedoperacyjną. Weszliśmy i zaczął się stres. Znów trzeba było przejść przez milion pytań odnośnie stanu zdrowia, czy wszystko ok z pierwszym implantem. Dałam komplent wymaganych badań i dokumentów do operacji i już czekałam na zdanie, że zapraszam na oddział. Jednak ku naszemu zdziwieniu lekarka zapytała się skąd jesteśmy. Odpowiedzieliśmy, że z Warszawy, a ona czy chcemy jeszcze zostać tą jedną noc w domu. My troszkę zdziwieni, że jeśli jest taka możliwość to pewnie. Dzięki temu spędziliśmy jeszcze jeden dzień w domowym zaciszu.

19.08.2014 -wtorek - dzień operacji


O 8.00 stawiliśmy się na izbie przyjęć. Odczekaliśmy chwilkę i dostaliśmy wezwanie na oddział. Myślałam, że będziemy na oddziale dla małych dzieci tak jak ostatnio, ale jednak nie. Mieliśmy pokój z dwójką starszych dzieci, które już wychodziły do domu. Pielęgniarka kazała nam się przebrać w piżamkę i czekać na wezwanie.

Chwilę przed 9.00 została wezwana Zuzia na blok operacjny. Cała byłam w nerwach. Zuza zaczęła też się powoli denerwować. Musiałyśmy chwilę zaczekać w poczekalni na lekarza, a ja musiałam się przebrać w fartuszek, założyć czepek i butki ochronne. Zuza była coraz bardziej rozdrażniona tym, że nie może już się bawić, a i jej matka wygląda dziwnie. Po chwili po nas przyszła lekarka.

Zaniosłam Zuzię na salę operacyjną i wszystko się zaczęło.

Cieżki to moment, kiedy widzisz jak usypiane jest Twoje dziecko do operacji. Ta chwila kiedy ono tak bardzo protestuje, że chce się do ciebie przytulić, a Ty możesz tylko do niego mówić i głaskać, że wszystko będzie dobrze, że jak się obudzi to mama będzie przy nim. To trudne patrzeć, kiedy te małe, ukochane oczka wywracają się i tracą kontakt z rzeczywistością. Serce Ci staje i robi Ci się słabo, ale wiesz, że robisz to dla dobra dziecka.

Kiedy usnęła kazano mi wyjść i czekać na wezwanie. Wróciłam do mężą, a łzy same leciały mi po policzkach. Bolało mnie serce.

Żeby nie siedzieć w jednym miejscu i nie patrzeć ciągle na zegarek poszliśmy na spacer, do bufetu na herbatę. Nic innego nie byłam w stanie przełknąć. Czas leciał strasznie wolno, a ja nie mogłam znieść tego, że jestem tu, a nie tam, więc wróciliśmy na oddział. Mimo wszytko siedzenie w pokoju było złem, więc spacerowaliśmy po korytarzu. Poszliśmy zobaczyć oddział maluchów, ten na którym leżeliśmy ostatnio. Okazało się, że jest tam kolega Zuzi z pierwszej operacji. Chwilkę pogadaliśmy i okazało się, że tylko oni zostają na oddziale, a reszta będzie wypisywana. Zapytaliśmy się, czy będą mogli nas przenieść, jak zwolnią się miejsca. Takie plany miały pielęgniarki, więc byliśmy bardzo zadowoleni. Wróciliśmy do pokoju i resztę czasu spędziliśm już w nim. Po 10 przyszła pielęgniarka, że jest już po operacji i zaprasza na salę wybudzeń.

Szybko poszłam do Zuzi. Znów ciężko mi było patrzeć na to jak Zuzia śpi z rurką w buzi, przypięta do tej całej maszyny sprawdzającej jej funkcje życiowe. Czekałam, aż będzie chciała wypluć rurkę i się obudzi. Wiedziałam, że przede mną ciężki czas. Trzeba uważać na dren, żeby go sobie nie wyjęła. Za niedługo się obudziła. Na szczęście była radosna. Otworzyła oczy, pomachała mi i powiedziała po swojemu "cześć". Serce moje się uradowało. A chwilkę później usnęła w moich ramionach.

Wracałam na salę z uśmiechem na twarzy. Szczęśliwa, że jest już po wszystkim, że mam Moją małą dziewczynkę przy sobie. W między czasie okazało się, że jesteśmy już przeniesione i idziemy na oddział dla maluchów.

Zuzia smacznie spała, odpoczywała po operacji. Niedługo jednak pospała. Dopiero po trzech godzinach od operacji mogła się czegoś napić, a po 6 coś zjeść. Kiedy minął odpowiedni czas daliśmy się jej napić. Nie można dać za dużo. Organizm po narkozie różnie reaguje na płyny.

Niezbyt długo nacieszyliśmy się spokojem. Zuzia zaczęła nam wymiotować. Dla jej organizmu było jeszcze za wcześnie na picie. Była bardzo dzielna, jednak widać było, że kiepsko się czuje. Ciągle leżała, nie chciała siedzieć. Później jeszcze dwa razy nam wymiotowała. Na szczęście pod wieczór było już wszystko ok. Wymioty ustały, a i Zuzia jakby weselsza się zrobiła. Układała puzle, oglądała bajki, było super... do momentu, kiedy przyszedł czas na zmianę redona, czyli tej strzykawki. Zuzanna tak bardzo nam płakała przy zmianie, że byliśmy w szoku. Tak jakby ktoś obdzierał ją ze skóry. Tak, że robiło się człowiekowi słabo. Lekarka wytłumaczyła, że to wszystko przez zmieniające się ciśnienie śródczaszkowe. Dodatkowo okazało się, że chyba w tej pierwszej najprawdopodobniej źle zrobili jej próźnię, dlatego tak bardzo ją to bolało. Dostała czopek i usnęła. Przyszła pora na pożegnanie się z tatą, a ja byłam przerażona nocą. Jednak Zuzanna sprawiła mi przyjemność i pięknie spała. W nocy miałyśmy jeszcze jedną pobudkę na zmianę strzykawki, więc historia z płaczem się powtórzyła, ale po czopku Zuzia spała do rana.

Na parę chwil prze operacją.

Tuż po operacji.


20.08.2014 - dzień po

Obudziłam się z nadzieją na lepszy dzień. Niestety zaczął się koszmar. Koszmar dla rodzica.

Jak tylko Zuza próbowała usiąść to się przewracała. Nie mogła też ustać. Okazało się, że ma zaburzenia równowagi. Kiedy próbowaliśmy ją postawić od razu przechodziła do raczkowania, które i tak kończyło się leżeniem na brzuszku. Ręce nie miały siły trzymać jej. To było coś strasznego. Po konsultacji z lekarzem okazało się, że coś takiego się zdarza. Zdarza, ale bardzo rzadko. Byłam przerażona. Głowa pracuje normalnie, dziecko chce się bawić, a nie może usiedzieć. Wygladała tak jakby była po mocno zakrapianej imprezie. Czasem wyglądała śmiesznie, niemniej martwiliśmy się bardzo. Dostałyśmy zalecenie pionizacji i chodzenia, żeby błędnik mógł się wyregulować.

To był ciężki dzień. Tak naprawdę to prawie ciągle była u nas na kolanach lub spacerowaliśmy po korytarzu (na rękach u mamy lub taty). Widać było, że kręci jej się w głowie, bo prawie cały czas trzymała ją na ramieniu u taty. Smutny to widok był. Z godziny na godzinę widzieliśmy poprawę, ale jednak stan dalej się utrzymywał.




21.08.2014

Kolejna noc też była przyjemna. Zuza ładnie spała i chyba się wysypiała. Pierwsze co robiłam po przebudzeniu to sprawdzałam jak jej równowaga. Historia się powtarzała. Zuza nie trzyma pionu. Jednak po śniadaniu i lekkim rozruszaniu, była w stanie usiedzieć z asekuracją i nawet stanąć na nogi. Widać było dużą różnicę w tym co było rano, a jak zachowywała się pod wieczór. Tego dnia była w stanie chodzić za rękę. Jeśli jednak chciała coś zrobić szybko to od razu traciła równowagę i się przewracała. Nie było mowy o tym, żeby samodzielnie chodzić.

Po południu wyjęto Zuzi też ten dren, więc mogła na spokojnie położyć się na troszkę też na drugiej stronie. Dużo łatwiej było nam się przebierać i funkcjonować, bez obawy, że możemy zaczepić o tę strzykawkę.


22.08.2014

Teoretycznie był to dzień wypisu. Jednak ze względu na stan zdrowia zostałyśmy w Kajetanach jeszcze jeden dzień na obserwacji.

Widzieliśmy dużą poprawę i jej funkcjonowaniu, więc byliśmy dobrej myśli. W dalszym ciągu nie było mowy o tym, aby sama chodziła, schodziła z łóżka, nie wspominając o bieganiu.

To był ciężki dzień dla nas, bo musieliśmy ciągle za nią chodzić, trzymać za rękę, koszulkę, żeby się nie przewróciła.

Pod wieczór zaczęliśmy pozwalać jej na spokojne spacery po sali zabaw. Okazało się, że jest w stanie już sama przejść spory kawełek, przebiec się powoli, a nawet skakać. Ładnie radziła sobie z równowagą.


23.08.2014 - dzień wpisu

Od samego rana Zuzanna sama spacerowała już po korytarzu. Cieszyliśmy się bardzo, że stan jej się poprawił, bo oznaczało to, że będziemy mogli wrócić do domu!

Oczywiście musieliśmy się przypomnieć o tym, że chcemy do domu. Przepływ informacji rzaden. Niemniej udało nam się.

Zuzanna była niesamowicie dzielna! Pięknie dała zmienić sobie opatrunek oraz wyciągnąć wenflon. Nawet nie zająknęła. Wytłumaczyłam jej, że pani zdejmie "motylkowi" ubranko i"motylek" odleci. Ładnie patrzyła co pani robić i czekała. Jak było już po, popatrzyła na miejsce gdzie był wenflon i powiedziała "nie ma". Na koniec ładnie pożegnała się z lekarką i mogliśmy wrócić do domu!

A w domu czekał na córkę prezent od taty! Radość niesamowita!


To był bardzo trudny czas dla nas, ale jesteśmy szczęśliwi, że jesteśmy już po operacji. W piątek jedziemy na zdjęcie szwów. Osobiście nie mogę się już doczekać aktywacji implantu i tego jak Zuzia będzie reagować. Przed nami znów bardzo dużo pracy. Wierzę jednak, że wszystko będzie dobrze.

Dziękuję Wam bardzo za kciuki które trzymaliście! Wasze wsparcie jest dla nas bardzo ważne!
Zaciśnięte kciuki trzymajcie cały czas. Pod koniec wrześnie będzie tak naprawdę wiadomo, czy wszystko jest ok.

17 komentarzy:

  1. Gratuluje i trzymam kciuki za słyszenie w "stereo". :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ale przeżycia!ale dobrze że jest już ok :)
    trzymamy kciuki w dalszym ciągu

    OdpowiedzUsuń
  3. No kochani - dumna jestem z Was bardzo! Jesteś dzielną mamą i masz wspaniałą córkę. Teraz tylko do przodu!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze że już jesteście w domu.Zuza to dzielna mała kobietka.Nas niebawem czeka to samo dlatego czytamy Was z zapartym tchem,wiemy co nas czeka.Pozdrawiamy:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze wiedzieć jakie są relacje z operacji ;) Bo ja przechodzę ponowną operację za miesiąc ;)))) Też w Kajetanach, ale ja będę musiała tam zostać noc od konsultacji do operacji, bo mam daleko do domu :)
    To widzę, że godzina trwała operacja tak? to szybko. Pierwszą operację miałam 15 lat temu trwała 3,5 godziny. Teraz szybciej ;)

    Widzę, że nie ma czego się bać i nie jest tak źle ;)

    zaburzenia równowagi to skutek uboczny narkozy, u mnie przy pierwszej operacji nom stop wymiotowanie przez 2 dni, straszne było..

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widok Zuzi bardzo zasmucający, ale dobrze, że już jest lepiej. Kciuki trzymam nadal :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że już po - trzymam kciuki, aby dalej było też dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czekałam na tego post kochana. Ciesz się że już po.

    OdpowiedzUsuń
  9. To okropne, ze takie maluchy musza przechodzic przez tak trudne doswiadczenia...

    Ciesze sie, ze juz po wszystkim i trzymam kciuki za slyszenie z drugim implantem!

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślami byłam z Wami trzymałam kciuki za operację i trzymam nadal do aktywacji implantu! buziaczki da Zuzi

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz bardzo dzielną córkę, tak mała istota, tyle przeżyć.
    Kciuki nadal zaciśnięte, będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy Zuzia ma podłączenie? Chyba już powinna mieć, albo niedługo. Pewnie napiszesz wrażenia przy aktywacji.
    Za kilka dni jadę na operację.. ;))

    Najważniejsze, żeby się udała i bez komplikacji :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zal mi dziecka ona cierpienie.Implanty zniszcza organizm.Szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały czas się nie cierpi :) Tylko w dniu operacji i po operacji przez krótki czas, dają leki przeciwbólowe.

      To narkoza niszczy organizm, a nie implant. Operacja jest ryzykowna. Na razie nie ma dowodu, żeby implant wpływał negatywnie na organizm ;)

      Usuń
    2. szkoda nie wiesz jest dowodu ze implanty wplywal negatywnie na organizm.mysle za kilka lat moze dopiero bo tutaj jest poczatek implanty moi znajomych ma i nie nosza nawet osoba nie zyje.przykra sprawa jest.

      Usuń
  14. Pan doktor Henryk Skarzynski powinno szanuj dla dziecka i dzieci bo on sam dobrze wie negatywny organizm.Bóg tylko wie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prof Skarżyński chce nam pomóc słyszeć, a nie niszczyć organizm.. Wynalazł komórki macierzyste, które odzyskuje rzeczywiście słuch, ale teraz nie można ich stosować, żeby wyleczyć słuch, ponieważ jeszcze musi popracować nad zahamowaniem rozrastającym komórką..

      Jak w tej chwili na razie stosują implanty, ale one nie leczą słuch, tylko to jest niestety sztuczny słuch, ale pozwala w miarę normalnie funkcjonować.

      Dobrze, że istnieją implanty i ono pozwala słyszeć!!

      Usuń