wtorek, 30 kwietnia 2013

Skok i 7

Zuzia zaliczyła skok rozwojowy.

Pani logopeda martwiła się, że Zuzia owego skoku rozwojowego nie przeszła gdy miała 9 miesięcy. Jak widać każde dziecko idzie w swoim tempie i Zuzia zaliczyła go teraz. Nie wiem czy to zasługa tego, że była w szpitalu i spędziła tam dużo czasu z innymi dziećmi, czy po prostu to był jej czas. W każdym razie zaczęła w końcu bawić się zabawkami tak jak powinna. Wkłada klocki do żyrafy swojej, zakłada krążki na stojak, układa piramidę z kubeczków, tuli misia, jeździ samochodem i robi dużo innych fajnych czynności, których do tej pory robić nie chciała. Dziś chcieliśmy ją zapisać na jakieś zajęcia grupowe u nas na rehabilitacji, ale niestety zapisy są dopiero we wrześniu. Trochę szkoda, no ale nic. Zrobi się ciepło, będziemy chodzić na plac zabaw to styczność z dzieciakami będzie mieć :)


A jeszcze się pochwalimy, że wyszedł nam siódmy ząbek. W sobotę zobaczyłam, że wykiełkowała prawa dolna dwójeczka. Wszystko odbyło się jakoś tak bezboleśnie mam wrażenie. Dobrze, bo Zuzia wystarczająco dużo przeszła w ciągu ostatnich kilku dni :)


poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Zdjęcie szwów

Nie było zbyt przyjemnie. Zuzia była już bardzo zmęczona, a musieliśmy swoje odczekać w kolejce. Moim zdaniem wszystkie dzieci do dwóch lat powinny być przyjmowane do lekarzy w takich sytuacjach bez kolejki. Starszemu dziecku można dać głupi telefon i się nim zajmie, a taki maluszek? Nie powiem, największą frajdą dla niej było bieganie po korytarzu. Oczywiście nie sama biegała, tylko męczyła swoich rodziców :) Kręgosłupy już nam odpadają od tego ciągłego schylania. W końcu przyszła nasza kolei. Wiedziałam, że Zuzia będzie płakać, ale nie sądziłam, że aż tak. Nie wiem czy zdjęcie szwów boli, mówią, że nie. Mam nadzieję, że jednak ją nie bolało. Płakała, bo ją musiałam bardzo mocno trzymać, żeby się nie ruszała. Nie jest to łatwa sprawa, bo Zuzia jest niezwykle silną małą babeczką. Jakoś się udało. Strasznie nie lubię jak ona płacze! Wiadomo, jak każda mama. Ale wiem, że było to dla jej dobra i jakoś to tak inaczej przyjmuję. Gdy tylko ją puściłam to przestała płakać. Także chyba ją to nie bolało! :) Dzielny mój mały bobasek :D Pani doktor powiedziała, że wszystko się ładnie goi, jak najczęściej ma to mieć odsłonięte, żeby powietrze dochodziło. Psikamy Octeniseptem, żeby nic tam się nie działo złego. Zakrywamy jej to na noc i jak załadamy czapkę, w domciu bez opatrunku. Liczę, że szybciutko się zagoi. A powiem Wam jeszcze, że Zuzia ma tę bliznę malutką, tylko za uszkiem, a inni to mają na głowie w widocznym miejscu i dużo większą. Zauważyłam to dziś, bo oczywiście spotkaliśmy się z małym Cyrylem, który leżał z nami i miał operację w tym samym czasie co Zuzia. Nie wiem, czy to kwestia tego, że Zuzia jest dziewczynką, czy od operatora, ale niezwykle się cieszę, że ta blizna jest taka malutka :)

Oto nasze cudne granatowe szwy:


A tu już po zdjęciu. Jak na razie kiepsko wygląda, ale z czasem będzie lepiej :)


Wybaczcie jakość zdjęć, ale nie było opcji zdrobić tej szybkiej uparciuszce lepszych fotek.

niedziela, 28 kwietnia 2013

W lesie na polanie

Można by powiedzieć, że nasza majówka zaczęła się już w piątek. Tego też dnia wybraliśmy się na zawody organizowane przez mój klub KS Spójnia Warszawa. Była to jubileuszowa XV i ostatnia już edycja znanych w świecie biegaczy na orientację zawodów, Grand Prix Mazowsza.

Zawody odbywały się pod Warszawą w Malcanowie. Pogoda w piątek była piękna. Z godziny na godzinę było coraz cieplej. Zuza oczywiście bacznie przyglądała się jak budujemy centrum zawodów. Największą jednak frajdą było korzystanie z ciepełka, oglądanie szyszek, smakowanie patyków i sprawdzanie podłoża.


















A już jutro znów wybieramy się do Kajetan, ale tym razem na zdjęcie szwów. Mam nadzieję, że Zuzia dobrze to zniesie, bo zupełnie sobie tego nie wyobrażam :/

czwartek, 25 kwietnia 2013

Sesja ciążowa - wspomnienie

Rok temu odbyła się nasza pierwsza brzuszkowa sesja. Byłam wtedy w 33 tygodniu ciąży.

Sesja była prezentem od męża, tylko teraz nie pamiętam już, czy Gwiazdkowa, Walentynkowa, czy z okazji Dnia Kobiet. Nie ważne prezent cudowny. Każdej przyszłej mamie polecam sobie zrobić taką sesję. Jest to wspaniała pamiątka :) Ta sesja odbyła się w studio ArlaShots.

Oto kilka brzuchowych zdjęć:









środa, 24 kwietnia 2013

Relacja - Operacja

Dzień 1 - 18 kwietnia 

Stawiliśmy się o 11 na izbę przyjęć w Kajetanach w celu przyjęcia Zuzi na oddział. W między czasie wypełniania ankiet różnych, małżon poszedł jeszcze odebrać Zuziową tomografię. Następnie chwilkę poczekaliśmy w kolejce do pokoju konsultacyjnego. Lekarz zadał kilka pytań typu: "Czy Zuzia jest zdrowa?", "Czy nie kaszle i nie ma kataru?" i tyle. Zostały sprawdzone też uszka Zuzi, czy jest wszystko ok. I tak oto zostaliśmy przyjęci na oddział. Oczywiście musieliśmy się upomnieć o wskazanie gdzie mamy iść, bo zapomniano o nas. :) Przyjęto nas na oddział dziecięcy, wydzielony na normalnym oddziale. Nazwa oddziału bardzo trudna do przeczytania dla dorosłego człowieka moim zdaniem, sami zobaczcie.



Nasza sala była dwu-osobowa, czyli dwa bobasy i dwie mamy. Ogólnie warunki były bardzo dobre. Na Zuzię czekało metalowe łóżeczko, typowo szpitalne z ładną, kolorową Ikeową pościelą.


Na sali Zuzia dobrze się czuła. Miałyśmy 13 miesięcznego współlokatora, który dzień wcześniej miał operację, więc mama Kacperka powiedziała mi wszystko, co i jak, i czego mam się spodziewać. Oczywiście uzyskać jakąkolwiek informację od pielęgniarek było ciężko, dlatego cieszę się, że miałyśmy ich pod ręką.


Tego dnia generalnie nic się nie działo, więc oprócz ploteczek z sąsiadami, zapoznaliśmy się z resztą dzieciaczków, a było ich cała piątka. Zuzia do dnia wypisu była najmłodsza oraz była jedyną kobietką. 
Po zapoznaniu się z oddziałem poszliśmy do bufetu na obiad, bo tego dnia przysługiwała nam dopiero kolacja.




Noc była niespokojna, ja oczywiście się mega denerwowałam, a Zuza wyczuła, że nie jest u siebie i też kiepsko spała.

Dzień 2 - 19 kwietnia 

Od samego rana się denerwowałam. Odwiedziny w szpitalu były od 10 do 19, ale dowiedzieliśmy się, że operacje zaczynają się od 7 rano, więc mąż miał przyzwolenie na przyjście już o 7. 
Oczywiście Zuzia nie mogła nic jeść przed operacją przez 6 godzin, więc ostatni posiłek zjadła dnia poprzedniego o 19, a o 24 jak się przebudziłam, to przez sen dałam jej jeszcze napić się soku jabłkowego. 
Koło 7 rano wykąpaliśmy jeszcze Zuzię, żeby była czyściutka i przebraliśmy w piżamkę. 
Tuż przed 8 przyszła pielęgniarka i wywołała nas na operację, cała się trzęsła. Poszliśmy razem z jeszcze jednym bobasem. Zostaliśmy poprowadzeni do poczekalni. Wyszła pani anestezjolog i powiedziała, że niestety ma dla nas złą wiadomość. Oczywiście nogi mi się ugieły i mało co nie zemdlałam. Okazało się, że są jakieś niejasności w tomografii i że trzeba będzie zrobić jeszcze tego dnia małej rezonans magnetyczny. :( Wróciliśmy na salę. Oczywiście sąsiedzi mega zdziwieni. Ja się popłakałam. Zestresowałam się, że nie zrobią jej tej operacji, że coś jest nie tak. :/ Czekaliśmy na wywołanie na rezonans. Koło 10 przyszła po nas pielęgniarka i poszliśmy. Zuzia została uśpiona. Żeby nie czekać pod drzwiami poszliśmy na herbatę, ale oczywiście, ja nie byłam w stanie tam usiedzieć, więc wróciliśmy. Zuzia była pod narkozą całą godzinę! Tak długo trwa rezonans. Zostałam poproszona do niej. A nasza bidulka strasznie harczała, kaszlała, płakała, widać było, że jest jej źle i że się źle czuję. Widok okropny. Tak głośno płakała, że poprosiłam pielęgniarkę, aby poszła po męża i powiedziała, że jest wszystko ok, bo pewnie się denerwuje, słysząc małej płacz! Długo ją uspokajałam, aż w końcu usnęła. Na szczęście wyniki mieliśmy od razu. Wszystko jest ok! :) Pani anestezjolog powiedziała, żeby dalej małej nie dawać nic jeść i pić, bo teraz w każdej chwili możemy być proszeni na operację! Trochę się zdziwiliśmy, że po narkozie, będą ją jeszcze raz usypiać. No ale bardzo się cieszyliśmy, że to nie jest przeszkodą w zrobieniu jej tej operacji. Wróciliśmy na salę i czekaliśmy. Mała dzielnie znosiła doskwierający jej głód i pragnienie. Koło 12.30 zostałam znów wezwana na operację. Długo czekałam w poczekalini, aż ktoś po nas przyjdzie. Przyszła pani pielęgniarka i poszłyśmy na salę operacyjną. Zuzia była bardzo dzielna i nie opierała się przy usypianiu. O 13.13 szłam już z mężem na naleśniki, żeby mieć siłę na później. Oczywiście zjadłam je niesamowicie szybko i już chciałam iść na górę. To oczekiwanie, zastanawianie się czy wszystko jest ok, jest straszne. Mam nadzieję, że nie będziecie miały przyjemności sprawdzić jak to jest. Mimo, że wiedziałam, że Zuzia jest w dobrych rękach, w głowie miałam milion złych myśli :( To chyba oczywiste, bałam się o własne dziecko. Przed 15 zostałam wezwana na salę obudzeniową. Nie był to miły widok. Zuza z rurką w buzi, oddychającą przez maseczkę, podłączoną pod różne monitory, ze strzykawką przy głowie. :( Ale spokojnie oddychała, serduszko miarodajnie biło, więc wiedziałam, że wszystko jest ok. Pielęgniarki to potwierdziły. Po 10 minutach Zuzia się obudziła, wypluwając przy tym tę rurkę. Fujjjj.... Wzięłam ją na ręcę i przytuliłam do siebie, troszkę była zdezorientowana, ale po chwili się uspokoiła i usnęła. Resztę dnia spędziliśmy na przytulaniu. Zuzia po dwóch narkozach była nijaka, tylko tępo patrzyła się w przestrzeń i przytulała się do mnie. Zdecydowanie przeszkadzała jej ta strzykawka przy głowie, dlatego przekleiłam ją na plecki. I tak spała później na brzuszku. Po około półtorej godziny od operacji powoli zaczęłam ją poić przegotowaną wodą. Oczywiście na śpiocha, po parę łyczków. Taki normalny posiłek dostała koło 18, także wytrzymała bez jedzenia 23 godziny!!! Dzielny mój maluszek. Dzięki temu, że nic nie jadła przed operacją obyło się bez wymiotów. Później Zuzia troszkę się rozbudziła. O 20 przyszła pora na pożegnanie się z tatusiem. Przebrałam się w piżamę, bo wiedziałam, że teraz już nie zostawię Zuzy na sekundkę samej. Zuza szybko usnęła, ale całą noc spała na moim brzuchu. Nie była to łatwa noc. Zuzia była marudna, kręciła się i widać było, że ją boli. Dostała na noc oczywiście czopek, później ja w środku nocy dałam jej jeszcze jeden, bo znów zaczęła się kręcić i marudzić. Rano klatka piersiowa mnie mega bolała, dodatkowo może przespałam jakieś 2 godzinki. Maskra! 

A to Zuzia tuż po operacji:



Dzień 3 - 20 kwietnia 

Nie był to łatwy dzień, bo trzeba był bardzo uważać, żeby Zuza nie wyrwała sobie tej strzykawki z drenem. Udało nam się tego uniknąć :) Generalnie Zuza powróciła do normlaności, troszkę gorzej jadła, ale tak to była super. Bawiła się, biegała po korytarzu za rączki. Jedyny minus tego dnia był taki, że rano zauważyłam spuchniętą rączkę. Poszliśmy do pielęgniarki, żeby zdjęła jej opaskę szpitalną. Po rozcięciu jej ukazał się niemiły widok. Opaska odparzyła jej rączkę bardzo :( Tego dnia odwiedzili Zuzię również dziadkowie - moi rodzice oraz męża siostra. Niestety noc była gorsza niż poprzednia, narkoza całkowicie jej zeszła, więc nie była już otumaniona. Przespałam może godzinę, bo oczywiście Zuza spała mi na klacie :/ Każda próba położenia ją do łóżeczka kończyła się mega płaczem.



Dzień 4 - 21 kwietnia 

Tak jak poprzedni dzień, nie był on zbyt ciekawy. Oprócz ploteczek z sąsiadami, odchodami porannymi i wieczornymi, podawaniem antybiotyku nie działo się nic nadzwyczajnego. A nie przepraszam, na porannym obchodzie została zdjęta Zuzi tak strzykawa i wyjęty dren :) Tak nam ulżyło, można było już ją tulić, całować i nie myśleć o tym, czy przypadkiem tego nie wyrwiemy. Tego też dnia zostali wypisani nasi współlokatorzy, więc była przedemną samotna noc. Nie była łatwa, Zuza już nie spała całej nocy u mnie na klacie, ale ze mną na łóżku, tak strasznie się kręciła, marudziła, że czopek na noc to podstawa była. Ale wiadomo jakoś sobie poradziłyśmy. Ta noc strasznie się dłużyła i rano byłam mega wykończona :/ Na szczęście lekarz tego dnia powiedział, że Zuziowe szwy wyglądają dobrze i nic się tam nie dzieje.



Dzień 5 - 22 kwietnia

I tak oto nadszedł dzień naszego wypisu. Zuzia od samego rana była uśmiechnięta, chyba czuła, że w końcu wrócimy do domu. Koło 10 dostaliśmy wypis. Oczywiście mamy kilka zaleceń takich jak: podawanie antybiotyku, unikanie wysiłku przez 14 dni, zakaz moczenia ucha przez 30 dni!. O 11 poszliśmy odebrać całą zewnętrzną część implantu, czyli procesor mowy. Opiszę Wam w osobnym poście jak to wygląda :) Wróciliśmy do naszej sali, zabraliśmy swoje tobołki i ruszyliśmy do samochodu. Zostawiliśmy rzeczy i poszliśmy jeszcze zjeść obiad. Tak zakończył się nasz pobyt w Kajetanach :)

Ale nie ma to tamto, cieszę się niezmiernie, że mam to już za sobą! Jestem niezwykle dumna z Zuzi, że tak wspaniale zniosła dwie narkozy jednego dnia :) Teraz niecierpliwie czekam na zdjęcie szwów (29 kwietnia) i na podłączenie procesora (20 maj)!

P.S. A od wczoraj Zuzia uskutecznia samodzielne chodzenie, także nie da mamie odpocząć! :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Home sweet home

Jesteśmy już w domku :)

Wczoraj po południu zostałyśmy wypisane ze szpitala. Zuzia bardzo dobrze zniosła operację :)

Jutro napiszę jak przebiegał nasz pobyt w szpitalu, który wspominam bardzo dobrze.

Z całego serduszka dziękuję wszystkim, którzy trzymali za Zuzię kciuki! Bardzo się przydały! <3

środa, 17 kwietnia 2013

Torba do szpitala

Nie będzie to post o torbie do porodu, ale o torbie z rzeczami do szpitala na operację. Już jutro wybieram się z Zuzią do Kajetan na operację wszczepienia implantu ślimakowego.

Strasznie się denerwuję, mam tyle obaw. Boję się jak Zuzia zniesie operację, jak ja zniosę widok, kiedy będą ją usypiać, tego jak będziemy sobie później radzić.

Poznałam mamę chłopca, który miał operację 7 miesięcy temu. Była tak uprzejma i powiedziała mi czego mogę się spodziewać. Nie wygląda to dobrze, ale mam nadzieję, że sobie poradzimy.

Zrobiłam listę rzeczy, które powinnam zabrać. Oto Zuziowy skład torby:

Ubranka:
  • body kopertowe 2 sztuki,
  • body z krótkim rękawem 3 sztuki,
  • body z długim rękawem 3 sztuki,
  • bluzki krótki rękaw 3 sztuki,
  • bluzki długi rękaw 3 sztuki,
  • leginsy 2 sztuki,
  • polar na suwak,
  • bluza rozpinana,
  • skarpetki 6 sztuk,
  • piżamy 3 sztuki.

Kosmetyczka:
  • chusteczki do pupci,
  • sól fizjologiczna,
  • witamina D,
  • Nasivin,
  • Bepanthen,
  • Alantan Plus maść,
  • Tormentiol,
  • Maść majerankowa,
  • Oliwka Bambino,
  • Espumisam,
  • płatki kosmetyczne,
  • płyn do kąpieli,
  • obcinaczka do paznokci,
  • aspirator,
  • grzebyk/szczotka,
  • plaster papierowy,
  • chusteczki jednorazowe.

Inne:
  • ręcznik z kapturkiem,
  • kocyki 3 sztuki,
  • podusia z poszewką,
  • paczka pampersów,
  • pieluchy tetrowe 4 sztuki,
  • małe ręczniczki 3 sztuki,
  • dmuchana wanienka,
  • śliniaki,
  • zabawki,
  • aparaciki,
  • baterie do aparacików,
  • smoczki 2 sztuki,
  • klips do smoczka,
  • kapciuszki
  • worki na ewentualne wymiociny.

Sprawy jedzeniowe:
  • miseczki 2 sztuki,
  • kubek niekapek,
  • łyżeczki,
  • butelka,
  • kaszka mleczno-ryżowa 3 sztuki,
  • kszaka manna,
  • obiadki 7 sztuk,
  • deserki 7 sztuk,
  • jogurty 3 sztuki,
  • mleko modyfikowane,
  • chrupki kukurydziane,
  • soczki ze słomką jabłkowe,
  • mały czajnik,
  • podgrzewacz do obiadków.

Dokumenty:
  • książeczka zdrowia dziecka,
  • wyniki badań - morfologia, PT, APTT,
  • grupa krwi,
  • tomografia komputerowa,
  • karta IFiPS.

Liczę, że o niczym nie zapomniałam, bo jestem w takim stresie, że cała się trzęsę. Ciągle latam do toalety, boli mnie żołądek. Mam nadzieje, że prześpię tę noc, bo już wiem, że pierwsze conajmniej dwie noce po operacji mam nieprzespane.

Kochane Mamuśki trzymajcie za nas mocno kciuki, żeby wszystko poszło dobrze i żeby Zuzia dobrze zniosła operację!

wtorek, 16 kwietnia 2013

10 miesięcy za nami

Teraz kiedy prowadzę bloga, mam wrażenie, że czas jeszcze bardziej ucieka. To jest takie niesamowite, że kiedy chodzisz do szkoły czas niesamowicie Ci się dłuży, mając dziecko czas tak przyśpiesza!

Moja Zuzia dziś kończy 10 miesięcy.


Charakterystyka 10 miesiąca:

- waga - około 10,5 kg (ostanio waga nas oszukała!),
- wzrost - około 77 cm
- zęby - stan uzębienia bez zmian - 6 zębów,
- nowości kulinarne - pomidor w zupce, kapusta kiszona, mam wrażenie, że ten miesiąc był jakiś mikry we     wprowadzaniu nowości,
- nowe umiejetnosci:
             - stanie bez podparcia,
             - bieganie!, trzymając się za paluszki rodzica lub innych osób,
             - picie ze słomki,
             - zakładanie przykrywki w swoim garnuszku z klocuszkami,
             - tulenie misia,
             - zakładanie pierścieni na wieżę,
             - dzielenie się zbawkami,
- rozmiar ubranek - 74/80 w zależności od firmy,
- pierwszy mini tuptany spacer,
- prawie w ogóle nie nosiłyśmy aparacików,
- pierwsze przewrócone krzesło na siebie,
- pierwsza wieczorna podróż autobusem,
- chlapanie w wannie,
- otrzymanie terminu wszczepienia implantu ślimakowego!

Mini fotorelacja 10 miesiąca: