piątek, 31 maja 2013

Chicco Lite Way

Jak to z kobiecą naturą, postanowiłam się nie poddawać w poszukiwaniu "wymarzonej" parasolki. Jednak zdałam sobie sprawę z tego, że nie znajdę takiej, która by odpowiadała moim wymaganiom w 100%. I tak przeszukując wczoraj wieczorem internet natknęłam się na wózek Chicco Lite Way 2013.

Rano z mężem przedyskutowaliśmy sprawę zakupu wózka. Doszliśmy do wniosku, że pojedziemy obejrzeć ten wózek na żywo i jeśli nam się spodoba to go kupimy, a jeśli nie to kupujemy X-landera.

Kilka słów oraz fotek o Chicco Lite Way.

Wózek spacerowy Chicco Lite Way łączy w sobie nowoczesność oraz funkcjonalność. Jego lekki wygląd idealnie współgra z łatwością użytkowania. Jest to doskonały wózek, który bardzo dobrze sprawdza się w dużych miastach i zatłoczonych miejscach.

  • lekki, aluminiowy stelaż,
  • ultra-kompaktowy - prosty sposób składania do postaci 'parasolki',
  • duże koła, z lekkiego tworzywa, tylne podwójne - zapewniają stabilną jazdę, przednie pojedyncze, obrotowe - umożliwiają płynne poruszanie się na spacerach,
  • profilowane, piankowe rączki,
  • cicho składana budka,
  • 5-stopniowa regulacja pochylenia oparcia do pozycji leżącej - łatwe wykonanie za pomocą jednej ręki,
  • komfortowe i bezpieczne siedzisko zrobione z bardzo wytrzymałych materiałów, które mogą być zdejmowane do prania,
  • 5-punktowe szelki bezpieczeństwa,
  • regulowany podnóżek,
  • duży koszyk na zakupy,
  • w zestawie: folia przeciwdeszczowa,
  • koszt - 435 zł.

Niestety wózek nie posiada w standardzie pałąka, ale można dokupić takowy pałąk dedykowany do tego wózka za 35 zł.








Wszystkie zdjęcia pochodzą ze sklepu tosia.pl

Także dziś po pracy męża pojechaliśmy do tego sklepu, bo jak się okazało znajduje się w Warszawie i obejrzeliśmy go na żywo.

Bardzo mi się spodobał, więc zostaliśmy posiadaczami tego wózka.

A tu już Zuza w swojej nowej letniej furze.


Kilka słów ode mnie.

Pojechaliśmy po wózek i wyszliśmy z nim ze sklepu w stanie rozłożonym już. Pierwszy test to złożenie wózka i wsadzenie do samochodu. Wyjęłam instrukcję i go bez problemu złożyłam, bez użycia dużej ilości siły. Później pojechaliśmy do naszego klubu, aby zrobić mapę terenu. I tu mieliśmy pierwszy test jazdy. Obawiałam się tego, ale ku mojemu zdziwieniu wózek prowadzi się bardzo lekko, nawet jedną ręką. Bez problemu pokonuje dziury, "wjeżdza" na krawężniki, jeździ po trawie, czy po nierównym terenie. Co jeszcze mi się w nim podoba, ano czarny stelaż, o czym zapomniałam napisać przy moich wymaganiach. To też był warunek. Wszystkiego nie można mieć, dlatego koła są pół na pół. Cieszę się, że te przednie są pojedyncze, bo wyczytałam, że łatwiej prowadzi się taki wózek. To prawda. Ma dość spory koszyk, jak na taką parasolkę. Właśnie składa się jak typowa parasolka, przez co zajmuje bardzo mało miejsca i na spokojnie mieści się do bagażnika samochody, pozostawiając przy tym bardzo dużo miejsca. Kolejnym plusem jest to, że mogę zawiesić na nim moją Skip Hop'ową torbę. Wózek mimo tego jest bardzo stabilny. Dlaczego to takie ważne? Ano dlatego, że jezdzę z Zuzią na rehabilitację autobusem, muszę zabierać ze sobą dla niej jedzonko, pieluszki, dokumenty i inne potrzebne rzeczy, które raczej nie bardzo mieściłyby się na dole w koszyku. Ma bardzo fajnie wyprofilowane rączki, mimo, że są dwie. Bardzo dobrze leżą w dłoniach i są na odpowiedniej dla mnie wysokości. Jest lekki, waży niecałe 7 kg. To chyba tyle moich spostrzeżeń jak na razie. Jeśli chcecie wiedzieć coś więcej na temat tego wózka, śmiało piszcie :)

Dodatkowo w sklepie kupiliśmy Zuzi nową zabawkę. Mianowicie auto. Nawet nie wiecie ile radości jej tym sprawiliśmy. Auto jest świetne, gra jak zaczyna się nim jezdzić. No rewelacja :)


Kupiłam dziś również dla Zuzi prezent na Dzień Dziecka. Co wybrałam? Jedną z pokazanych wczoraj zabawek Boikido. Jutro się pochwalimy :)

Od razu tak na zaś, życzę Wszystkim Naszym blogowym Dzieciaczkom samych wspaniałości, oby uśmiech nigdy nie schodził im z buzi :) I mam nadzieję, że pogoda jutro dopisze i będzie słonecznie :D

czwartek, 30 maja 2013

Wstyd

Jak w tytule! Za chwilkę Dzień Dziecka, a my nie mamy dla Zuzi jeszcze prezentu. Wstyd się przyznać!

To w końcu pierwszy Dzień Dziecka Zuzi i chciałabym, aby był wyjątkowy. Mimo, że Zuzia nie będzie go pamiętać. Oczywiście uwiecznimy dla niej ten dzień na zdjęciach, chociaż ostatnio coś szwankuje :( Może przy okazji polecicie mi jakiś aparat? Ale wracając do tematu. Chciałabym nie siedzieć w domu tylko wyjść "na miasto". Na pewno w Warszawie są organizowane jakieś akcje właśnie z okazji tego dnia. Muszę to jutro sprawdzić. Tylko ciekawe jak to będzie z tą pogodą, bo niestety prognozy nie są zbyt dobre. Od jutra ma już padać i tak cały weekend. Byłoby to strasznie smutne, nie sądzicie? Jeśli tak się stanie, to jaki zrobić plan B? No nie mam pojęcia.

Dodatkowy problem to taki, że zupełnie nie wiem co kupić na prezent. Większość pomysłów zostały wykorzystane na roczkowe prezenty :/ Może jakaś zabawka edukacyjna? Może skuszę się na drewniane zabawki firmy Boikido. Są to bardzo fajne, drewniane i kolorowe zabawki. Zuzia posiada już zestaw muzyczny: bębenek, cymbałki, flet i hmm... coś niezidentyfikowanego przeze mnie :)

W pobliskim sklepie z zabawkami są właśnie ich produkty, więc jutro wybiorę się i może coś zakupię.
Zobaczcie jakie mają fajne rzeczy :)


A Wy jakie macie plany? Co planujecie podarować Waszym pociechom? Może mnie zainspirujecie?

środa, 29 maja 2013

Zaproszenie hand made i znowu...

Jak wiecie wielkimi krokami zbliżają się pierwsze urodziny Zuzi. Tak w sumie to zostało niewiele ponad dwa tygodnie. Przygotowania jakoś się zatrzymały ostatnio, ale dziś dokończyłam robienie zaproszeń oraz zamówiłam większość potrzebnych rzeczy na przyjęcie.

Przyjęcie odbędzie się na działce, mam nadzieję, że pogoda nam dopisze, bo jak nie to kiszka. Na dniach będziemy rozpracowywać plan B. Kolorystyka wybrana - zieleń i fiolet, do tego kropki, paski i kokardki. Pojawią się też papierowe słomki, ozdobne wykałaczki, girlandy oraz papierowe pompony. Mam nadzieję, że wszystko będzie tak jak planuję.

Przedstawiam Zuziowe zaproszenia. Materiały do wykonania zakupiłam w empiku. Pomysł niestety nie mój, ściągnięty z netu. Wszystko wykonane własnoręcznie. Nawet w końcu nie drukowaliśmy w drukarni, tylko na domowej drukarce.

Wyszło chyba nieźle, jak sądzicie?


Zuzia dziś przeokropnie marudna. Od rana dała mi popalić. Myślałam, może zęby. Wzięłam maść i posmarowałam dziąsełka, a tam? Nowy nabytek. Mamy już 11-ście ząbków. Wykluła się górna prawa czwóreczka :)


Mam nadzieję, że noc będzie spokojna. Podałam jej Nurofen w syropie, bo chyba jednak tym razem troszkę ją bolało. W sumie to nic dziwnego bo teraz wychodzą te "duże" zęby.

A my chyba jednak zdecydujemy się na X-landera XS. Jednak potrzebna nam typowo turystyczna parasolka na wyjazdy, a że mamy już x-mova, z którego jesteśmy zadowoleni, to zaufamy firmie i dokupimy ten. Dodatkowo mamy małe mieszkanko, więc nie zmieścimy dwóch "normalnych" wózków.

A teraz mimo późnej pory idę robić tartę z przepisu - o tego :) Mam nadzieję, że wyjdzie! Tylko zamiast borówek dodam truskawki.

Dylemat wózkowy

Przyszedł czas na wymianę naszego wózka, na coś lżejszego na lato. Oczywiście myślę o jakiejś fajnej parasolce, ale.. No właśnie wszystkie są brzydkie moim zdaniem. Nic do mnie nie krzyczy, bierz mnie! Tragedia. I mają te obrzydliwe podwójne kółka, które za boga mi się nie podobają.

Generalnie mam kilka kryteriów, które fajnie by było, gdyby były spełnione:
  • cena - max do 600 zł, to będzie typowo turystyczny wózek oraz wózek do samochodu,
  • waga - max do 10 kg, wystarczy, że Zuzia jest klocuszkiem,
  • koła - najlepiej pojedyncze,
  • kolor - albo stonowany, albo czarny,
  • pałąk - obowiązkowo,
  • rączka - pojedyncza,
  • akcesoria - fajnie, gdyby w zestawie był śpiworek na nóżki lub folia przeciwdeszczowa.
Wózki, które powiedzmy wpadły nam w oko, to:

  • Espiro Magic


     - aluminiowy wózek z wygodnym systemem składania,
     - nowoczesna konstrukcja,
     - samonastawne przednie koła z możliwością blokady - wszystkie koła amortyzowane wymagająca użycia tylko jednej ręki płynna regulacja oparcia i wygodna, pełna rączka,
     - regulowany podnóżek i odpinana barierka,
     - bezpieczny hamulec blokujący jednocześnie obydwa tylne koła
     - pokrowiec na nóżki w komplecie,
     - dodatkowo powiększona budka,
     - pięciopunktowe pasy bezpieczeństwa.

  • Hauck Malibu


     - lekka, aluminiowa konstrukcja,
     - ergonomiczna rączka,
     - przednie koła obrotowe z możliwością blokady do jazdy na wprost,
     - siedzisko spacerowe z regulowanym oparciem,
     - regulacja podnóżka 3 stopniowa,
     - barierka ochronna,
     - 5-punktowe pasy bezpieczeństwa z otulinkami na ramiona,
     - regulowana budka,
     - kosz na zakupy,
     - zdejmowany pałąk.

  • X-lander XS
   

      -lekka aluminiowa rama,
     - koła podwójne, przednie obrotowe z możliwością blokady do jazdy na wprost,
     - zespolony hamulec na tylne koła,
     - uchwyt do przenoszenia wózka,
     - ergonomiczne rączki z regulacją wysokości,
     - składana budka z okienkiem i praktyczną kieszonką z tyłu,
     - płynna regulacja oparcia,
     - zagłówek,
     - 5-punktowe pasy bezpieczeństwa,
     - odpinana barierka ochronna,
     - regulowany podnóżek,
     - oparcie dla stóp,
     - osłonka na nóżki,
     - siatkowy kosz na zakupy.

I chyba tyle. Może Wy miałyście do czynienia z tego typu wózkami i macie coś do polecenia? Bo my to już nie mamy siły szukać.


poniedziałek, 27 maja 2013

Kolejny...

...ząbek.

Dziś odkryłam w Zuziowej paszczy 10-ty ząbek. Wyszła lewa dolna czwóreczka :D


Dodatkowo dziś zmieniłam Zuzi program w procesorze. Mamy kolejny poziom i również są reakcje :) Oby tak dalej!

niedziela, 26 maja 2013

Dzień Mamy

Jaki był?

Hmm... Niestety, nijaki.

Bardzo odbiegał od tego jak sobie go wyobraziłam. Nie czułam się dziś wyjątkowo, wręcz przeciwnie. Od samego rano coś było nie tak. Myślałam, że może mąż użyje swojej wyobraźni. Moje rozczarowanie sięgneło zenitu. Jest mi tak bardzo przykro, tak bardzo jest mi źle, że nawet nie wiem co mam pisać. Zapewne jak już wszyscy pójdą spać ja się rozpłaczę. :( Tak bardzo się rozczarowałam. Nie tak to sobie wyobrażałam. Ten pierwszy najważniejszy w życiu każdej matki, dzień mamy, a ja mam ochotę płakać. Chciałabym, aby ten dzień nigdy się nie zdarzył! :(

Na szczęście to ona, moja córka sprawiała, że dziś się uśmiechałam!




sobota, 25 maja 2013

Nieoceniona pomoc

Mam to szczęście, że moi rodzice, dziadkowie i teściowie mieszkają bardzo blisko mnie i zawsze służą pomocą.

Bardziej chodzi mi o moją stronę rodziny, choć nie przeczę, że Mężowa cześć nie pomaga. Moi mieszkają na tyle blisko, że jak jest mi coś potrzeba, czy jak jest mi źle, zawsze znajdą chwilkę dla mnie, czy dla Zuzi. Nie raz zdarzyło się, że nawet o 20 miałam ochotę choćby na Mc Donalda i dzwoniłam do mojego młodszego brata, czy nie byłby tak uprzejmy i mi coś przywiózł. Nie zdarzyło mi się, żeby mi odmówił. No chyba, że sam był chory. To samo z moim dziadkiem, jak zabraknie mi pieluch dla Zuzi, to leci do sklepu i mi przywozi. Nie jest to dla niego żadnym kłopotem. Wręcz przeciwnie, bardzo się cieszy, że mimo swojego wieku jest potrzebny. Moi rodzice nie raz wspierali nas różnymi zakupami, a to spożywczymi, a to przyjemnościowymi, czy zakupami dla Zuzi. Już nie mówiąc o tym jak bardzo rozpieszczają wnuczkę. Chyba wszyscy dziadkowie tak mają!? Mój tata jest zawodowym kierowcą i bardzo żadko jest w domu. Zuzia niezbyt często widuje dziadka. Jak tylko jest w domu, to zawsze staram się pojechać do nich, żeby się zobaczyli. Bardzo ważne jest dla mnie to, aby Zuzia miała stały kontakt z dziadkami, jednymi i drugimi. Za każdym razem jak mój tata wraca z trasy przywozi mi zapas mokrych chusteczek do pupci Zuzi, czasem jakis zestaw obiadków, deserków, czy ubranek. A że jeździ do Hiszpanii to mam dostęp do świeżych cytrusów, czy oliwy z oliwek :) Takie plusy.

Kiedy jest potrzeba, zawsze mogę poprosić dziadków, żeby popilnowali Zuzi, a my wtedy mamy czas dla siebie. Nie lubię tego za bardzo, bo ciężko mi bardzo rozstawać się z Zuzią. Jesteśmy tak z nią związani, a ona z nami, że zdarza się tak, że gdy któreś z nas wychodzi z domu, to Zuzia wpada w histerię, że dana osoba wyszła. Jest to troszkę przerażające. Zastanawiam się, czy nie wynika to z tego, że nie słyszy. Jak była mniejsza, czy nawet teraz zdarza się tak, że jak wyjdę z pokoju to wpada w płacz i mnie szuka. Może coś w tym jest.

To skarb mieć swoich rodziców tak blisko. Pamiętam, jak po porodzie było mi ciężko wstawać z łóżka i robić cokolwiek przy Zuzi. Jednak nie prosiłam o pomoc. Moja mama sama do mnie przyjeżdzała, ale nie pomogała mi przy Zuzi, tylko w domu. Posprzątała, zrobiła obiad, pozmywała. Dzieckiem kazała mi się zajmować. Dlaczego? Bo to moje dziecko i nie raz będzie mi ciężko, a i tak będę musia umieć się nią zająć mimo wszystko. Z perspektywy czasu jest bardzo wdzięczna jej za to. Jestem wdzięczna za wszystko co dla nas robią. I moi rodzice, mój brat, dziadek, rodzice męża, zawsze służą pomocą. Cieszę się, że mamy wszyscy tak wspaniały kontakt ze sobą, że zawsze możemy o wszystkim porozmawiać i że służą radą. Dla mnie jest to nieoceniona pomoc za którą będę wdzięczna do końca :)

2 miesięcza Zuzia z babcią Basią na zawodach w Jeleniej Górze:


Jedno z moich ulubionych zdjęć Zuzi z pradziadkiem:


Tygodniowa Zuzia z moimi rodzicami:


Czy i u Was dziadkowie w razie potrzeby zawsze służą pomocą?

czwartek, 23 maja 2013

Nieoczekiwana zmiana...

Od kiedy Zuzia ma aktywowany implant zauważyliśmy, że inaczej się zachowuje. Oczywiście są to pozytywne zmiany. Zaczęła się głośniej śmiać, zdecydowanie więcej gada po swojemu, potrząsa grzechotkami!!! czego wcześniej nie robiła. Jest bardzo radosna, choć czasem jak jest za głośno to łapie się za głowę. Widać, że ten hałas jej przeszkadza. Czyli jednym słowem, to działa. Implant to cud.

Bardzo baliśmy się tej decyzji, ale teraz pomimo, że jeszcze nie ma żadnych efektów jesteśmy bardzo zadowoleni, że się zdecydowaliśmy.

Wczorajszy i dzisiejszy dzień był szalony.

Kiedy otrzymaliśmy zestaw z implantem Zuziowym, byliśmy troszkę załamani wielkością tej części zewnętrznej. Zuzia ma bardzo malutkie uszka, do tego są jeszcze bardzo plastyczne. Kiedy nosiła aparaty miała zaczerwienione uszy, spowodowane to było ich ciężarem. A implant jest jeszcze większy, więc wiedzieliśmy, że będzie słabo. Na szczęście producet wymyślił zestaw dziecięcy. Niestety nie udało nam się go uzyskać w Kajetanach. Nawiązaliśmy kontakt z polskim przedstawicielem firmy Medel i udało nam się wczoraj załatwić wymianę. Wymiana polegała na zamienieniu zestawu FM, który mieliśmy na ten zestaw dziecięcy. Zestaw FM służył do możliwości korzystania z urządzeń typu mp3. Na początku nie chcieliśmy wymieniać, pomyśleliśmy, że po prostu dokupimy ten zestaw dziecięcy. Cena 650 zł. Wiadomo, dla dziecka wszystko. Jednakże przemyśleliśmy to bardzo dokładnie i postanowiliśmy jednak się wymienić, bo Zuzia w najbliższym czasie nie skorzysta z tego zestawu FM, a tak to będziemy mieli pieniążki w kieszeniu.

Jak widzieliście nasz implant był koloru brązowego, tak aby pasował do włosków mniej więcej. Ale nie chcieliśmy kupować tego zestawu dziecięcego też brązowego. Stwierdziliśmy, że wybierzemy kolor zielony - taki prawie odblaskowy :) Dlaczego? Wiadomo jak to jest z dzieciakami, chętniej noszą rzeczy które są kolorowe. Nie oszukujmy się. Mamy nadzieje, że pomyśli sobie, że to taki fajny bajer, gadżet, a nie okrutna rzeczywistość. Osobiście myślę, że dzieciaki będą jej go zazdrościć, że jest taki kolorowy. Dodatkowo Pani powiedziała, że może nam nasz brązowy procesor wymienić na kolor zielony. Był jeden warunek. Szybkie przeprogramowanie w Kajetanach. Hmmm.... ciężka sprawa, ale stwierdziliśmy, że chętnie. Wróciliśmy do domu i szybie mejlowanie z Kajetanami. Odpowiedzieli mi bardzo szybko, że jest taka możliwość. I oto dziś byliśmy w Kajetanach w celu przegrania ustawionych programów w procesorze, do naszego nowego zielonego. Wygląda to super, taki żywy kolor. Dodatkowo to, że Zuzia ma go przyczepionego do ubranka, a nie wisi na uszku jest fantastyczne. Nic jej nie ciąży, nie ma czerwonych uszek, nie musi ciągle nosić opasek. I najważniejsze dzięki temu, że ma to przyczepione do ubranka nie zgubi tego.

Tak wygląda zestaw dziecięcy - Baby BTE (my mamy te kółeczko - cewkę brązową):




A oto Zuzia ze swym cacUSZKIEM :)



Gdy urosną jej włoski, to tej cewki na głowie nie będzie widać :) A jak już uszko będzie większe i twardsze to pewnie zmienimy na ten zestaw na uszko, żeby się do niego przyzwyczajała. Niemniej jest mi obojętnie jak to wygląda. Najważniejsze jest to, że Zuzia słyszy, będzie słyszyć i w efekcie będzie mówić.

poniedziałek, 20 maja 2013

Podłączona

Tak jak wczoraj pisałam, dziś był bardzo ważny dzień w życiu naszej córki. Mianowicie miała pierwsze ustawienie procesora! Data do zapisania w kalendarzu - 20.05.2013 :)

O 8 rano stawiliśmy się w Kajetanach. Oczywiście spotkaliśmy się ze wszystkimi dzieciakami, jakie przewinęły się w szpitalu podczas naszego pobytu. Organizacja - katastrofa, nie potrafią zarządzać czasem w ogóle.

Harmonogram naszego dzisiejszzego pobytu:

8.00 - wizyta u lekarza,
8.00 - 10.00 - ustawienie procesora,
10.00 - wykład o rehabilitacji i funkcjonowaniu procesora,
13.00 - wykład z logopedą,
15.00 - otrzymanie wypisu i harmonogramu wizyt na najbliższe dwa lat.

W tym dniu Zuzi przysługiwał obiad - pierogi z serem, pomidorowa z makaronem i kompot. Cudowne jedzenie dla niemowląt :)

Zanim doczekaliśmy się na wizytę do lekarza, poproszono nas na ustawienie procesora. Oczywiście nie obyło się bez stresu, bo pani bała się, że wzrosła impedancja implantu za bardzo. Nie wytłumaczę o co dokładnie chodzi, bo to strasznie skomplikowane. Przyszedł pan technik i powiedział, że jest wszystko ok i tak miało prawo się zadziać. Przyszedł bardzo ważny moment, czyli sprawdzenie czy wszystko jest ok z elektrodami. Wszystko działa! Następnie do procesora Zuzi zostały wgrane 4 programy z różnymi progami dźwięku. Teraz przez tydzień program 1, potem za tydzień 2 i tak dalej.

Założyliśmy procesor, technik go włączył.

Reaguje! Zuzia zareagowała na dźwięki jakie zostały jej puszczone. :) Jestem taka szczęśliwa :)

Przy sprawdzeniu 4 programu bidulka się rozpłakała, bo jednak było dla niej za głośno i nie wiedziała co się dzieje. Ale spokojnie przyzwyczai się. Cały proces ustawiania procesora trwa dwa lata!!! Nie jest on ustawiony na maksa od razu, bo to mija się z celem. Także mamy w domu noworodka jeśli chodzi o słuch :)

Później szybka wizyta u lekarza. Uszka ok. Na następnej wizycie będą czyszczone, bo woskowiny troszkę się uzbierało. I wolne do 10. Paranoja! Udział małej w tym całym przedsięwzięciu tego dnia mogłoby się zakończyć, bo później zupełnie nam nie była potrzebna.

Na wykładzie o rehabilitacji niczego się nowego nie dowiedziałam. Trwał ponad godzinę, w tym czasie ja byłam na wykładzie, a Zuzia z tatą na korytarzu. Do 13 mieliśmy wolne. Położyłam Zuzię spać, bo była padnięta i poszliśmy na obiad i spacer do miejscowego parku.

Ostatni wykład też niczego nowego nie wniósł, ale został nam zaproponowany program rehabilitacji w Kajetanach pod okiem ichniejszego logopedy. Oczywiście zgodziłam się, bo na bieżąco będą sprawdzać jak Zuzia reaguje i akceptuje kolejne etapy ustawienia procesora. Zajęcia godzinne, raz w miesiącu. Mamy blisko, więc dlaczego nie skorzystać.

I znów czekanie godzinę na wypisy. Porażka. Wszystkie dzieciaki miały już serdecznie dość. Nam staruszkom było ciężko tam tyle godzin wysiedzieć! Dostaliśmy wypis i rozpiskę kiedy mamy stawić się na kolejne ustawienia. Następne mamy 17 lipca, a ostatnie 27 maja 2015!!!

Łącznie jest 5 wizyt (bez pierwszej). Teraz wychodzi 2 miesiące po pierwszym podłączeniu, 5 miesięcy, 10 miesięcy, 15 miesięcy i 24 miesiące.

Także jeszcze wiele nas czeka wizyt, ale warto!

Dziś jest dzień 0 :) Mam w domu takiego małego noworodka. Nie mogę się doczekać tych świadomych reakcji, tego kiedy Zuzia zacznie reagować na swoje imię, kiedy powie - mama, tata, papa i wiele innych słów.

Dziękuję Wam serdecznie za trzymanie kciukasów, bo bardzo się przydały! Całuję Was bardzo mocno :***

niedziela, 19 maja 2013

Druga sesja ciążowa - wspomnienie

O pierwszej sesji ciążowej pisałam TU.

Tym razem post jest o naszej drugiej sesji ciążowej, która odbyła się rok temu. Kończyłam wtedy 36 tydzień ciąży i brzuch był już całkiem konkretny :)

Napisałam do naszego ślubnego fotografa, czy nie miałby ochoty zrobić nam takiej sesji. Oczywiście powiedział, że jak najbardziej. Bardzo się ucieszyłam, bo uwielbiam jego fotografie. Umówiliśmy się do Parku Skaryszewskiego w Warszawie i zrobiliśmy sesję w plenerze.

A oto kilka zdjęć z tej sesji:


















Wszystkie zdjęcia wykonał Bartek Klus, którego prace można znaleźć TU i TU.

P.S. Jutro bardzo ważny dzień! Jedziemy do Kajetan na podłączenie procesora. Aż cała drżę, że stresu, podniecenia i w ogóle. Ciekawe jak to będzie. Trzymajcie kciuki, żeby wszystko poszło ok :)

sobota, 18 maja 2013

Akysz...

... rozstępy!

Czyli zmora wielu nastolatek, kobiet, matek. Niestety dopadły i mnie. Podejrzewałam, że mogą się pojawić w czasie ciąży, ale wiadomo po cichu liczyłam, że się nie pojawią.

Gdy moja mama była ze mną w ciąży rozstępów miała milion, bidulka ma "piękną" pamiątkę po mnie. Ale kiedyś nie było takiej presji, żeby dobrze wyglądać, więc nic z tym nie robiła. Wiadomo nie wygląda to fajnie, ani estetycznie, ale jak to się mówi "niech się wstydzi ten kto widzi". Także podejrzewałam, że jeśli moja mama miała roztępy to ja je będę miała.

Moja historia walki z roztępami rozpoczeła się wraz z rozpoczęciem mojej ciąży. Do piątego miesiąca brzuszka nie było widać, skóra zbytnio się nie rozciągneła, więc używałam najzwyklejszego balsamu do ciała Nivea Soft. W kolejnych miesiącach brzuszek coraz bardziej było widać, a ja zastanawiałam się co używać, aby "cudowne" niteczki się nie pojawiły. Moja mama powiedziała, żeby kupić najzwyklejszą oliwkę dla dzieci i się smarować. Poszłam do Rossmanna i zakupiłam oliwkę Nivea Baby.


Używałam jej dosłownie kilka dni. Mimo, że jest hipoalergiczna, mojej skórze się nie spodobała. Pomyślałam, że w takim razie i mojemu bobasowi się nie spodoba, ale ją zatrzymałam.

Następnie zaopatrzyłam się w Krem przeciw rozstępom Mamma Mia Ziajki. Według mnie bardzo dobry krem, świetnie się rozprowadza, ładnie pachnie. Stosowałam go w czasie ciąży oraz po ciąży.


Aby uniknąć rozstępów na piersiach stosowałam Ujędrniającego kremu do pielęgnacji biustu BUSTFIRM firmy Pharmaceris. Nie mam ani jednego rozstępu na piersiach, a biust urósł mi o dwa pełne rozmiary. Także bardzo go polecam.


I tak do 39 tygodnia byłam szczęśliwą mamą, nie posiadającą żadnego rozstępu. Niestety na półtora tygodnia przed porodem pojawiły się kreseczki. A nawet mogę powiedzieć, że zrobiło mi się "cudowne" słoneczko wokół pępka. Byłam załamana. Nie mogłam sobie z tym poradzić psychicznie. W tamtym momencie nawet ciąża nie sprawiała mi przyjemności. Z dnia na dzień było coraz lepiej. Coraz bardziej oswajałam się z myślą, że mam taką pamiątkę po ciąży. Oczywiście od razu przewertowałam internet w poszukiwaniu magicznego leku usuwającego rozstępy. Wiadomo leku nie ma, ale może je trochę zmniejszyć. I tak trafiłam na forum, gdzie wiele mam polecało maść na blizny Contractubex. Zapach niezbyt przyjemny - cebulowy. Brr... Zaczęłam stosować, ale po tym brzuch mnie strasznie swędział, więc odstawiłam. Teraz już wiem, że rozstępy były po prostu za świerze.


Tak mijały dni do porodu, a ja smarowałam brzuszek wspomnianą Ziajką. Gdy urodziła się Zuzia postanowiłam walczyć dalej i zakupiłam sobię Preparat zmniejszający istniejące rozstępy TOCOREDUCT™ forte firmy Pharmaceris. Jestem zachwycona rezultatem jaki uzyskałam po 3 miesiącach stosowania tego specyfiku. Mimo, że moje roztępy nie były czerwone, bylko takie blade, to dzięki temu preparatowi rozstępy zrobiły się białawe i mniej widoczne. Z całego serca polecam.


Smarowałam, smarowałam i przestałam. Jakoś tak. Wiadomo - ta kobieca regularność :)

Jakiś czas temu w telewizji pojawiły się reklamy magicznego olejku, który niby tak cudownie działa i bardzo niweluje istniejące roztępy. Oczywiście chodzi tu o Bio Oil. Nie jestem osobą, która wierzy w reklamy, ale tak jakoś coś mnie podkusiło, poszłam do apteki i zaopatrzyłam się w niego. Stosuję go już prawie miesiąc i faktycznie jest cudowny. Wiadomo nie zniweluje całkowicie rozstępów, ale mogę śmiało stwierdzić, że są one mniej widoczne. Nabrały koloru skóry i są jakby mniejsze. Mąż twierdzi, że  faktycznie jest dużo lepiej. Oczywiście na początku nic nie widział (albo nie chciał widzieć) i twierdził, że i tak mnie kocha, z roztępami, czy bez. Także jeśli jakaś mama jeszcze się zastanawia, czy go kupić to ja go polecam. U mnie sprawdza się fantastycznie. Teraz jeszcze muszę poćwiczyć jędrność brzuszka, bo pomimo, że jest płaski, to skóra gdzie są rozstępy jest brzydka. Ale spoko dam radę, trochę brzuszków i będzie gites malina :)


Tak wyglądała - wygląda moja armia w walce z rozstępami. Mam nadzieję, że Was to nie spotka i nie będziecie miały takiej cudownej pamiątki. Jeśli jednak tak się zdarzy może ten post pomoże Wam wybrać odpowiedni kosmetyk dla siebie. Nie wchodzę w skład kosmetyków, bo najnormalniej na świecie nie znam się na tym.

Jak było - jest w Waszym przypadku?


piątek, 17 maja 2013

11 miesięcy za nami

Czas leci nieubłaganie, a moja Zuzia powoli zmienia się z niemowlaka w dziecko. Wczoraj Zuzia skończyła 11 miesięcy! Pozostał ostatni miesiąc bycia niemowlakiem. Muszę się Wam przyznać, że już nie pamiętam jak maleńka była po urodzeniu. Myślałam, że tego się nie zapomina a tu taka niespodzianka. Dobrze, że istnieją zdjęcia, filmy. Dzięki nim mogę sobie przypomniej jak to było :)


Charakterystyka 11 miesiąca:

- waga - około 10,8 kg
- wzrost - około 79 cm
- zęby - 9 zębów,
- nowości kulinarne - ogórek kiszony, zielony groszek, pomarańcza i cytryna (wcześniej już była, ale w mniejszej ilości), czekolada, paluszki słone, gotowane jajko (białko i żółtko), rzodkiewka,
- nowe umiejetnosci:
               - chodzenie za jedną rączkę,
               - samodzielne chodzenie,
               - picie ze dużego niekapka z twardym ustnikiem,
               - zakładanie durszlaka na głowę rodziców,
               - karmieni rodziców i innych zabawek,
               - rzucanie piłką - jeszcze takie nieudolne,
               - pokazywanie paluszkiem - dopiero teraz,
               - patrzenie za paluszkiem,
               - gryzienie rodziców!,
- rozmiar ubranek - 80/86 w zależności od firmy,
- pierwszy wyjazd nad morze ze smakowaniem piasku,
- pierwsze próby noszenia implantu, aby się przyzwyczaić - jeszcze nie aktywny,
- pierwsze próby wspinania się na meble, łóżko,
- najważniejsze - operacja wszczepienia implantu ślimakowego!

Mini fotorelacja 11 miesiąca:















Ostatni niemowlakowy miesiąc ogłaszam miesiącem przygotowań do pierwszych urodzin Zuzi. Jak będzie? Kolorowo :)

A jak było na pierwszych urodzinach Waszych pociech? O czym nie zapomnieć?