poniedziałek, 30 września 2013

Chrzest Święty Zuzanny - wspomnienie

Nie mogę w to uwierzyć, ale minął dokładnie rok od czasu kiedy Zuzia przyjęła Pana Jezusa do swojego serduszka. To niesamowite jaka była malutka. Dziś wspomnienia powróciły dzięki fotorelacji jaką mam na dysku.

Wybaczcie ilość zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować:










































Oczywiście zdjęcia wykonał niezastąpiony Bartek Klus, którego prace znajdziecie TU i TU :)

P.S. Byłyśmy dziś na spotkaniu. Spotkanie udane. Jutro mamy wizytę w poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie Zuzia będzie testowana, a później zostanie wystawiona opinia, czy Mała potrzebuje takich zajęć. Trzymajcie kciuki też i jutro koło 15!

czwartek, 26 września 2013

Z życia wzięte

Od połowy wakacji staram się załatwić Zuzi zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju dziecka. Niestety do tej pory bezskutecznie.

Hasło o wczesnym wspomaganiu rozwoju dziecka rzuciła mi koleżanka, która ma synka z takim samym niedosłuchem jak Zuzia. To ona wprowadziła mnie w świat implantów.

"Wczesne wspomaganie rozwoju dziecka ma na celu pobudzanie psychoruchowego i społecznego rozwoju dziecka od chwili wykrycia niepełnosprawności do podjęcia nauki w szkole. 
Zajęcia w ramach wczesnego wspomagania organizuje się w wymiarze od 4 do 8 godzin w miesiącu, w zależności od możliwości psychofizycznych i potrzeb dziecka." (źródło - TU)

Jakby nie patrzeć takie zajęcia przydadzą się Zuzi.

Najpierw chciałam jej załatwić miejsce w rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jako, że był to okres wakacyjny to ciężko było mi złapać miejscową logopedę. Taki okres, więc grzecznie czekałam na wrzesień. Oczywiście zanim ktoś skierował mnie do odpowiedniej (rejonowej) placówki, musiałam wykonać kilka telefonów, natłumaczyć się o co mi chodzi i przy okazji nadenerwować się.

Przyszedł wrzesień zadzwoniłam do rejonowej przychodni, a oni, że niestety, ale na razie nie ma miejsc, ale żeby spróbować zadzwonić za jakiś czas. Tak to właśnie wygląda, do lekarza dostać się to jakiś kosmos, ale załatwić dziecku potrzebną rehabilitację to w ogóle rzecz czasem niemożliwa. A dzieci potrzebujących jest cała masa, nawet sobie nie wyobrażacie. Pytałam czy aby na pewno, dodatkowo tłumaczyłam o co dokładnie mi chodzi, ale nic nie udało mi się załatwić.

Wczoraj napisała do mnie koleżanka, którą poznałam w szpitalu na Zuziowej operacji z zapytaniem, czy Zuzia ma to wczesne wspomaganie. Oczywiście odpowiedziałam, że nie. Ona powiedziała mi, że właśnie są po komisji i niedługo będą mieć dodatkowe zajęcia. Zdenerwowałam się, że u nas ciągle ta sparwa jest nierozwiązana. Pojawiła się odrobina zazdrości oraz złość. Tylko nie wiem na kogo. Na samą siebie, czy na placówki. Ehhh... Napłakałam się co nieco :( Powiedziała też, że jej synek wczoraj świadomie powiedział "mama". Serce mnie zakuło. Oczywiście niezmiernie się cieszę z jej szczęścia, ale rozumiecie, że sama niemogę się tego doczekać, prawda?

Po raz kolejny znalazłam wykaz placówek działających w Warszawie. Dodatkowo wysłałam maila do Głównego specjalisty Urzędu M.ST. Warszawt w Biurze Edukacji z zapytaniem jakie jest postępowanie odnośnie przyjęcia dziecka do zespołu wczesnego wspomagania rozwoju.

Odpowiedź dostałam taką, że po pierwsze muszę mieć opinię o potrzebie wczesnego wspomagania z rejonowej przychodni psychologiczno-pedagogicznej. Jeśli już będę miała taką opinię, wtedy mogę pomyśleć o wyborze placówki, w której prowadzi się takie zajęcia.

Niewiele myśląc dziś rano, wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do rejonowej przychodni. Wytłumaczyłam pani o co mi chodzi, że chciałabym aby Zuzia dostała się do takiego programu, ale potrzebujemy opinię i co mamy zrobić. Pani coś tam mi tłumaczyła, sama dokładnie nie wiedząc co i jak. Na koniec stwierdzając, że oni nie zajmują się takimi małymi dziećmi i żebym zapytała się w Kajetanach, no bo przecież jestem pod ich opieką. No myślałam, że rozsadzę ją przez telefon, ale pochamowałam się.

Zastanawiałam się co ja mam teraz zrobić. Niewiele myśląc wzięłam telefon i zadzwoniłam do placówki, która jest w mojej okolicy i ma zajęcia z wczesnego wspomagania rozwoju dziecka. Znów oczywiście musiałam się naprodukować o co mi chodzi, ale tym razem pani była niezwykle miła i powiedziała, żebym zadzwoniła za 10 minut, bo akurat Pani Dyrektor i główny pedagog jest na zebraniu, a One mogą mi udzielić szczegółowych informacji. Tak też zrobiłam zadzwoniła po tym czasie. Rozmawiałam z pedagogiem. Pani udzieliła mi wszystkich podstawowych informacji oraz umówiła się ze mną na spotkanie w placówce, żeby wydać mi wszystkie potrzebne dokumenty oraz wytłumaczyć co i jak.

Nawet nie macie pojęcia jak mi ulżyło. Mam nadzieję, że uda nam się dostać na takie zajęcia. Także kochane Mamuśki trzymajcie kciuki za nas w poniedziałek!!!

P.S. Jak widać Urząd Miasta wie swoje, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej :/



środa, 25 września 2013

Logorytmika

W końcu, udało się :) Zuzia chodzi na zajęcia z logorytmiki.

Czekałam na nie już od stycznia. Szkoda, że grupy są tworzone dopiero od września u nas na rehabilitacji. Zuzia zaczęła być rehabilitowana pod koniec listopada, więc straciła możliwość uczestniczenia w tych zajęciach, a szkoda!

Cieszę się tym bardziej, że Zuzia chodzi na te zajęcia, bo średnio idzie jej ogarnianie tematu muzyki. Choć powoli zaczyna nam tańcować, ale bardzo nieśmiało.

Na zajęciach jest sześcioro dzieci. Zuzia jest najstarsza, najmłodsza jest 6 miesięczna Kasia. Dodatkowo mamy w grupie czterech kawalerów: Jasia, Kubę, Krzysia i Dawida. I co się okazuję, że Kubę i Dawida znamy!

Pierwszego miałyśmy okazję poznać Kubę na naszej pierwszej wizycie w Instytucie. Kuba była razem ze swoją niedosłyszącą mamą na kontorli u audiologa. I tak "od słowa do słowa", gadu-gadu. Kuba taki sam niedosłuch jak Zuzia, na razie nosi aparaty. Mama jeszcze nie jest zdecydowana na implant, bo Kuba świetnie sobie radzi w aparatach.

Natomiast Dawid to kumpel ze szpitalnego łóżka. Co prawda nie mieliśmy zbyt dużej okazji żeby się poznać, bo Dawid przyszedł tego dnia, w którym my dostaliśmy wypis. Ale zanim wyszliśmy przekazaliśmy wszystkie informacje, co i jak jest grane, jak to wszystko wygląda. Jego rodzice również są niedosłyszący.

Ale, ale to nie koniec :) Znamy też Jasia z windy i korytarza naszej rehabilitacyjnej przychodni. Przy okazji serdecznie pozdrawiam Mamę Jasia :)

A co na zajęciach?

Niestety jedne nam odpadły, bo Zuzia przez przypadek została skreślona z listy :( Na szczęście byłam czujna i udało się.

Logorytmika to zajęcia, na których dzieci mają połączoną terapię logopedyczną z rytmiką. Dzięki czemu dzieci uczą się rytmu.

Zajęcia prowadzone są przez dwie bardzo sympatyczne panie, co moim zdaniem jest bardzo ważne. Dzieci wyczuwają charakter osób, więc nie wyobrażam sobie, żeby miały je prowadzić jakieś "hamice".

Dziś mieliśmy kilka zabaw, np.:

1. Mamy dwie plansze, jedna ze słoneczkiem, druga z chmurką i deszczem. Do tego bębenek i tamburyn. I tak na uderzenie bębenka, uderzamy rączkami dziecka w kolana i mówimy pada deszcz, pada deszcz, i pokazujemy na obrazek z chmurką i deszczem. Natomiast kiedy pokazujemy słoneczko, podnosimy rączki dziecka i robimy "żaróweczki" i używamy tamburyna.

2. Inne to ćwiczenia z szybko-wolno, czy długo-krótko. Tu chodzi o długość słyszanego dźwięku. Im szybciej/wolniej gramy/uderzamy bębenkiem tak samo chodzimy. To samo długo/krótko.

I tak wiele innych zabaw. Do tego piosenki z pokazywaniem, gdzie oko, ucho, ręka, noga, paluszek.

Zajęcia są świetne i to nie tylko dla dzieci niedosłyszących. Na logorytmikę mogą uczęszczać też dzieci zdrowe, które nie mają problemów ze słuchem. Cieszę się, że te zajęcia będą raz w tygodniu, bo nie ukrywam ciężko mi ćwiczyć to w domu z Zuzią, bo ona ciągle coś innego chce i niezbyt zainteresowana jest. A tak to przynajmniej patrzy, że inne dzieci ćwiczą z mamami i też nawet chętnie ćwiczy, bawi się. Jeden minus jest taki, że klocuszek jest prawie cały czas na mamowych rękach, więc nie jest lekko :)

Ach normalnie nie mogę się doczekać kolejnych zajęć!

niedziela, 22 września 2013

Dziadkowy weekend

Jak w tytule :) Weekend spędziliśmy na odwiedzaniu dziadków.

W sobotę wpadliśmy na pomysł, że zajedziemy do moich rodziców. A co może jakiś obiad dostaniemy i ktoś się Zuzią na trochę zajmie, a my odpoczniemy :) I oczywiście tak było. Dostaliśmy pyszny obiadek. Mężuś poszedł spać, a my, babeczki poszłyśmy na spacer. My, czyli Zuzia, mama, Babcia :* Zuzia zabrała swój drewniany wózek i... kazała się w nim wozić! Taka oto cwaniara.

Czas u moich rodziców zawsze szybko leci. A to mój dziadek pobawi się z Zuzią, a to Zuzia pójdzie do mojego brata się położyć, a to babcia da garnki. Podczas Zuziowych zabaw mamy zawszę chwilkę na odpoczynek. Tym razem postanowiliśmy posprzątać w samochodzie. Żeby Zuzia się nie denerwowała, mój dziadek zabrał ją na podwórko, na placyk, żeby mała się wyszalała. My w tym czasie sprzątaliśmy. Ja odkurzałam i myłam okna, a mężuś sprzątał okropnie zagracony bagażnik. Tak nam się zeszło, że kończyliśmy sprzątanie po ciemaku :)

Dzięki temu, że czas szybko zleciał mieliśmy nadzieję, że Zuzia przyśnie nam w samochodzie. Nie było inaczej. Obudziła się w domu po jakimś czasie na mleko. Nic dziwnego, ale coś jej się śniło i strasznie płakała, nie dało jej się uspokoić. A noc? Tragedia. Co chwilę wstawała, budziła się, płakała. Dostała czopek i zero poprawy! Przespaliśmy może godzinę. Zuzia spała z mamą brzuchem w brzuch. Kiedyś było fajnie, ale teraz nie jest łatwo trzymać 12 kilowego "grubaska" przez kilka godzin :( Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie lepsza!

A dziś w niedzielę odwiedziliśmy rodziców męża. Zuzia długo ich nie widziało, bo dziadkowie pojechali do sanatorium.

Z okazji 25-lecia parafii męża, udaliśmy się na uroczystą mszę, którą prowadził Metropolita Warszawski, Kazimierz Nycz. Impreza z pompą :) I wiecie co, podczas wyjścia z kościoła, Zuzia jako jedyna otrzymała błogosławieństwo od Kazimierza Nycza. Niezłe wyróżnienie!

A później były już tylko przyjemności. Darmowe pączki, kiełbaski, żurki, festyn i wiele innych atrakcji. Najedliśmy się i poszliśmy do domu. Zuzia troche marudziła i taka jakaś nieswoja była. Pospała trochę, prawie nic nie zjadła :( Nie wiem o co chodzi. Temperatury nie ma. Zwalam wszystko na pogodę. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie spokojniejsza, bo inaczej, jutro będę wyglądała jak zombi!









Chciałabym też powitać na świecie "malutką" Gabrysię, córcię mojej koleżanki, która wczoraj urodziła. "Mała" urodziła się z wagą 4400 g i 60 cm długości!!! Mama miała cesarkę, bo Gabi "wypięła" się na ten świat :) Serdecznie gratuluję rodzicom :*

środa, 18 września 2013

Fitness with baby

Tak jak już pisałam, razem z Zuzią uczęszczam na zajęcia Fitness with baby do sieci siłowni Calypso.

Zajęcia są prowadzone przez fizjoterapeutkę i instruktorkę fitnessu, Zofię Budkiewicz. Pierwszy raz styczność z Panią Zofią miałam w szkole rodzenia im. Magdaleny Kukulskiej. Tam prowadziła zajęcia z nami ciężarówkami.

Nie zapisałam się na te zajęcia sama. Zapisał mnie na nie mój mąż. Oczywiście konsultując ze mną to, czy chciałabym na nie uczęszczać. Jak widać zgodziłam się.

Do tej pory byłam już na trzech spotkaniach. Oj nie powiem jest ciężko i jeśli ktoś chce się na nie zapisać, a wcześniej nic nie robił, to gwarantuję mega zakwasy po pierwszych zajęciach. Ja, która od 14 lat biegam na orientację, która zawsze czynnie brałam udział we wszystkich zajęciach WF oraz we wszystkich zawodach, mam zakwasy.

Każde zajęcia są na inną partię mięśni. Pierwsze były na brzuch, a przynajmniej tak mi się wydaje, bo to właśnie on bolał mnie najbardziej. Na drugich największy nacisk położony był na ręce. Od poniedziałku towarzyszą mi mega zakwasy w rękach. Ćwiczenia ze sztangą mnie wykończyły. Nie mam siły podnieść kubka, przy podnoszeniu rąk do góry czuję mega ból, nie mówiąc już o tym, że nie mogę ich zgiąć, bo zaraz mam wrażenie, że pęknie mi triceps! A dziś miałyśmy ćwiczenia na nogi i jak na razie nic mnie nie boli. A nie wróć, dalej bolą mnie ręce!!!

Jak to jest z tymi dziećmi? Ano to nie są zajęcia dla dzieci. Dzieci towarzyszą nam mamom, abyśmy mogły w spokoju pod okiem specjalisty popracować nad swoim "niedoskonałym" pociążowym ciałem. Akurat Zuzia chyba jest najstarsza. "Królują" maluchy, które mają mniej więcej 6 miesięcy :) Ach chce się mieć znowu takiego małego "leżącego" bobaska :) Na sali można wziąć sobie maty, aby dzieci leżały na nich, dostępne są też leżaczki-bujaczki w wielu sztukach (wydaje mi się, że z 15 sztuk). Kiedy maluch jest niespokojny można go wziąć na ręce, przerwać ćwiczenia, na spokojnie nakramić, co tylko potrzeba. Jest wiele ćwiczeń, gdzie można ćwiczyć z maluchem. Na pierwszych zajęciach ćwiczyłam razem z Zuzią brzuszki na piłce. Ja robiłam brzuszki, a ona siedziała mi na kolanach :)

Jak prowadzone są zajęcia? Na początku jest typowy układ, coby spalić jak najwięcej tłuszczyku. Nie powiem, gubię się jeszcze. Mam wrażenie, że z wiekiem tracę rytm :/ albo tylko mi się wydaje. Następnie jest typowy trening wzmacniający dalną partię mięśni, brzuch, nogi, ręce, pośladki. Na koniec jest rozciąganie i wyciszenie organizmu. Rewelacja! A upocona wychodzę z zajęć za każdym razem :)

Moim zdaniem jeśli jakaś mama nie ma silnej woli, aby samemu w domu zrzucić zbędne kilogramy, to polecam takie zajęcia. Obstawiam, że każda mama będzie po tych zajęciach zadowolona z efektów :) A zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu. W poniedziałek, środę i piątek o 10:00. My na razie chodzimy w poniedziałki i środy. Piątki mamy psychologa, więc nie możemy. Bardzo prawdopodobne, że i w środy nie będziemy mogły chodzić, bo będziemy mieć logorytmikę.

A Wy drogie mamuśki ćwiczycie, dbacie o pociążową formę?

poniedziałek, 16 września 2013

15 miesięcy

Pierwszy rok Zuzi był podsumowywany co miesiąc, teraz postanowiłam robić to co trzy miesiące. I tak oto dziś Zuzia skończyła 15 miesięcy!


STATYSTYKA

- waga - około 11,5 kg
- wzrost - około 83 cm
- ilość zębów - 16 sztuk
- rozmiar ubranek - 92/94 w zależności od firmy
- rozmiar buta - 22
- rozmiar pieluszek - 4
- sen - od 20 do 7/8 z pobudkami na mleko
- wiek słuchowy - 4 miesiące

CO JEMY?

Należę do tej grupy, która pozwala dziecku na spróbowanie wszystkiego. Nie ważne czy jest to kiełbasa, kaszka, lizak, czy ciasto czekoladowe. Zuza próbuje wszystkiego. Jak to dziecko najchętniej jadłaby to co choć trochę jest słodkie. Niestety nie ma tak dobrze, bo nie pozwalamy na to zbyt często.

Około 9.00-9.30 jemy kaszkę mleczno-ryżową na mleku, parówka na ciepło, kanapka.
11.00-11.30 serek waniliowy - tylko ROLMLECZ, albo mus wyciskany KUBUŚ.
Punkt 13.00 musi być obiad.
Później jemy koło 16.00-17.00. Czasem jest to jogurt, czasem owocki, ciasto.
Koło 20.00 Zuzia dostaje butlę mleka i zawsze po niej idzie spać.
W nocy mamy (niestety) do 2-3 pobudek na mleczko. Mało śmieszne, ale coś jej się pozmieniało. Nie da jej się oszukać, woda jest beee :(

Ulubiony owoc to zdecydowanie malina.
Ulubione warzywo, hmmm... ciężko powiedzieć.
Ulubiona przekąska to środek z kajzerki.

CO PORAFIMY?

Chciałoby się rzec, że potrafi wszystko, bo poważnie mam takie wrażenie. Niemniej ciężko spamiętać to wszystko.

- chodzi do tyłu,
- potrafi jeść łyżką i widelcem,
- pije ze zwykłego kubka, ale broda nadal dziurawa,
- pije ze zwykłej butelki oraz z butelki z ustnikiem,
- korzysta ze słomki,
- wchodzi na wszystko co jest w zasięgu jej możliwości (sofa, fotel, łóżko, taboret bez poarfia, ławki w parku, meble, kartony, ipt.)
- schodzi dwoma metodami - przodem oraz tyłem, w zależności od wysokości,
- wchodzi po schodach, na wysokie trzymając za rękę inną osobę, na niskie sama,
- przechodzi przez progi,
- schodzi i przechodzi przez krawężniki,
- wchodzi pod górkę i schodzi w dół z górki,
- siada na krzesełko, przesuwając się do tyłu i pac na krzesełko,
- odkręca i zakręca niedokręcone butelki,
- przelewa z jednego pojemnika do drugiego - nie ważne czy to woda, piasek, kamyczki, zabawki, makaron,
- wie do czego służą klucze, kiedy zostawimy je na wierzchu bierze je i idzie do drzwi i próbuje otwierać zamki, czasem udaje jej się włożyć do dziurki,
- rano i wieczorem domaga się szczoteczki i pasty do zębów, pięknie sama je myje; wie, że pastę się nakłada na szczoteczkę i pięknie sama próbuje ją nakładać,
- podczas ubierania, wkłada ręce do rękawów, najpierw jedną potem drugą, nadstawia stopy do założenia skarpetek,
- podczas rozbierania, pomaga przy zdejmowaniu bluzek, przy zdejmowaniu spodni, sama podnosi nóżki, najpierw jedną, potem drugą,
- sama próbuje zakładać buty, bierze buty taty i podnosi jedną nóżkę i wkłada do środka,
- zapala i gasi światło,
- otwiera drzwi,
- powtarza gesty - papa, taka jestem duża, klaskanie, tupanie, rzucanie, gimnastyka, daje buziaki, ogólnie wszystko
- daje cześć,
- pokazuje nos, oko, ucho, pępek na sobie, lali, rodzicach i innych,
- biega, skacze,
- przytula się, obejmuje za szyje, robi cacy-cacy,
- trzyma kredkę, długopis, flamaster tak jak dorosły,
- przesuwa i odsuwa krzesła jeśli chce na nie wejść,
- mówi "bububu" i pokazuje paluszkiem jeśli coś chce,
- uwielbia bawić się z innymi dziećmi,
- pięknie bawi się zabawkami do piaskownicy, nasypuje łopatką piasek do wiaderka,
- kopie i rzuca piłki,
- tuli lalki i miśki,
- jeździ autem,
- kiedy widzi stoliczek i krzesełko, zawsze odsuwa krzesełko i siada przy stoliku.

CO SŁYCHAĆ?

Słychać coraz więcej. Widzę to ja i widzi to logopeda. Reaguje na swoje imię, choć oczywiście robi to kiedy ma na to ochotę. Kiedy jest w innym pokoju, a ja ją zawołam przychodzi do mnie, wtedy za każdym razem ją nagradzam buziakiem, brawami, albo przytuleniem. Kiedy spuszczam wodę, patrzy co się dzieje w muszli. Kiedy sedes jest zamknięty, a woda jest spuszczana, zawsze na niego patrzy i słucha. Za każdym razem jak słyszy szczekającego psa na podwórku, szuka go. Jest to jej chyba ulubiony dźwięk, bo zawsze się uśmiecha. Ogólnie jest super.

CO MÓWIMY?

Ano nic nie mówimy, ale wydajemy z siebie różne dźwięki.

"oooo", "eeee", "yyyyy", "uuuuu", "aaaaa" - czyli samogłoski
"ejejejejejejee", "ojojojojoj",
"mammmma", "maaaa", "bubububu"
"aaałła"

Czasem wyjdą jej jakieś słówka, ale to całkowicie przez przypadek. Czasem powie "mama", ale to też przez przypadek. Musimy dać jej czas, bo jest jak 4 miesięczne dziecko.

FOTOSTORY































A już jutro kolejna zmiana programu według kalendarza. Zobaczymy czy nie za wcześnie. Trzymajcie kciuki :)