poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Pierwsza wyprawa samolotem

Wróciliśmy cali i zdrowi z bardzo pozytywnymi wspomnieniami :)

Bardzo obawiałam się tej podróży, bo była to pierwsza podróż Zuzanny samolotem i zupełnie nie miałam pojęcia jak sobie poradzi z tym wszystkim.

Samolot mieliśmy o 18.10 na Okęciu. Lecieliśmy WizzAir do Brukseli. Lot trwał krótko, bo 2 godziny. Następnie musieliśmy się przesiąść w samochód i przejechać około 310 km do małego miasteczka Westerbrook w Holandii.

Cała odprawa poszła bardzo sprawnie, mimo, że pikałyśmy na bramkach, obsługa była bardzo miła. Pokazałam kartę i miły pan, życzył nam dużo zdrowia i miłej podróży. Było bardzo mało osób do odprawy, więc nie byliśmy VIP-ami. Nie zostaliśmy "obsłużeni" bez kolejki. Do samolotu rodziny z dziećmi proszone były na początku. Wszystko poszło również sprawnie. Zuzanka zajarana samolotem :)

Na czas podróży samolotem zdjęliśmy jej procesor. Dlaczego? Bo mimo, że była bardzo zainteresowana tym co się dzieje, była zmęczona. Liczyliśmy, że uśnie, ale się przeliczyliśmy. :) Siedzieliśmy z przodu samolotu, więc nie czuło się zbytnio przeciążeń jakie towarzyszą przy starcie. Mam wrażenie, że Zuzia zupełnie nie ogarniała tego co się dzieje. Chyba ja bardziej to przeżywałam niż ona :) Podczas lotu była bardzo grzeczna, raz na jakiś czas popłakała chwilkę, ale było to bardziej związane z tym, że było jej niewygodnie i musiała ciągle siedzieć. Przez większą część lotu oglądała "Księgę dźwięków". Wypiła mleko, zjadła chrupki i tak minął nam lot. Gdy odebraliśmy samochód, Zuza momentalnie usnęła w foteliku. Zanim pojechaliśmy do Holandii zatrzymaliśmy się u mojej "nowej" babci na nocleg. Zuzia się obudziła dopiero rano, no z jedną pobudką na mleko.

Podróż do Holandii trochę mi się dłużyła, ale nie mogę narzekać, bo Zuzia przespała większą część drogi. Zajechaliśmy od razu na pierwszy etap zawodów. Tym razem pojechałyśmy z Zuzią w celach turystycznych. Rodzinkę reprezentował tata :) Zdjęć mało, bo jakoś nie miałam ciśnienia, tym razem inni robili zdjęcia, więc czekam na nie.

Cieszę się, że pogoda nam dopisała. Holandia zrobiła na mnie duże wrażenie. Piękny kraj, taki jednolity, spokojny. Piękne domy, krajobrazy.

Podczas podróży razem z ekipą wymyśliliśmy tak zwanego "suchara".

Wiecie jaki jest najbardziej pesymistyczny kraj? - Holandia, bo jest cała w depresji :)

Na wyjazd zabrałam ze sobą nieużywaną od 10 miesięcy chustę. Nie wiedziałam, jak Zuzia zareaguje na noszenie w niej. Oczywiście jak zwykle mnie mile zaskoczyła. Nawet mi w niej dwa razy usnęła :) Wygotne to jak cholera, więc polecam, dla tych, którzy jeszcze nie są zdecydowani :)

Czas na wyjeździe jak zwykle minął bardzo szybko. Powrót nie był zły, ale nie był taki fajny jak droga do Holandii. Zuzia chwilę pospała, a później marudziła. Widać było, że ma dość jazdy i siedzenia w foteliku. Dodatkowo, nagle zamknęli nam autostradę i mieliśmy stresa czy zdążymy na samolot. Oczywiście zdążyliśmy nawet zajechać do babci na obiad ;)

Odprawa na lotnisku w Brukseli to jakaś wielka masakra. Trwało to milion minut. Wszystko było sprawdzane. Mąż pił ze wszystkich Zuzankowych butelek, smarował się wszystkimi kremami, sprawdzali nawet Zuzankową kaszkę do jedzenia. Koleś przy bramkach nie ogarniał implantu, popatrzył, popatrzył i nas puścił. Masakra jakaś. Dodatkowo samolot chwilkę później przyleciał, matoły zaczęły wcześniej odprawę i kazali nam się kisić na schodach przez 15 minut w duchocie. Masakra. Mężuś oczywiście posłał im wiązankę. A co!

Odlot mieliśmy o 20.40 i uważam, że jest to najgorsza możliwa godzina. Zuza była już bardzo zmęczona. Do zaśnięcia potrzebuje niewiele, bo mamy, mleka, smoka i ciemności. No właśnie i niestety bez tej ciemności było bardzo ciężko. Dopiero gdy schodziliśmy do lądowania mała mi zasnęła. W między czasie troche pomarudziła, ale żal mi jej było okropnie. :( Kiedy już wylądowaliśmy, to naczekaliśmy się na wózek. Nie dość, że była już prawie 23 godzina, wiał przeokropny wiatr, to te jełopy kazały stać na tej płycie lotniska na tym wypiździowie na wózek. Dobrze, że miałam kocyk, to ją całą przykryłam.

Ogólnie Zuzia cudownie zniosła lot, nie ruszały ją zmiany ciśnienia. Jestem z niej bardzo dumna i wiem, że jeszcze to powtórzymy :)








































A dziś byłyśmy na kontroli z paluszkiem. Pani stwierdziła, że wszystko ładnie się zrosła. Pomacała, pościskała i stwierdziła, że skoro mała nie płacze, to jest ok i nie trzeba robić RTG. Trochę się dziwię, bo paluszek jest jeszcze spuchnięty troszkę. :( Poobserwuję i będę reagować.

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Byliśmy na Drente O-Day :) W Holandi. Całą rodziną biegamy na orientację :)

      Usuń
  2. Wyprawa że ho ho! Brawo dla dzielnej dziewuszki! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja tez uwielbiam Holandię ;) kraj zauroczyl mnie nie tylko krajobrazami, ale tez pięknymi sklepikami z wyposażeniem wnętrz.
    A Zuza normalnie jak modelka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda! I te domy, wszystkie w tym samym stylu!

      Usuń
  4. dzielna była :)
    zazdroszczę Wam tej wyprawy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)
      Już niedługo i Wy gdzieś będziecie mogli się wybrać, niech tylko Helenka troszkę podrośnie :)

      Usuń
  5. super wyprawa!Zuza jakie ma loczki i podobna jest do taty bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zuza to kropla w kroplę tatuś :) A loki są boskie :)

      Usuń
  6. Wiedziałam, że Zuzia będzie dzielna :)
    Z paluszkiem na pewno wszystko jest ok skoro nie płakała :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wyprawa Wam się udała,a Zuzia dzielnie ją zniosła :) A jakie to były zawody bo nic nie napisałaś.
    Z paluszkiem musi być dobrze,bo nie płakała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawody w biegach na orientację, Drente O-Day :)

      Twarda sztuka z niej!

      Usuń
  8. Dzielna Zuzinka :)
    No i kibicować tacie trzeba zawsze! I pogoda Wam dopisała.. :) Super!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tacie zawsze kibicujemy :) Pogoda była idealna, nie za ciepło, nie za zimno :)

      Usuń
  9. Super, że Zuzia tak fajnie zniosła lot. Holandia to dla mnie taki "płaski" kraj, ale odwiedziłabym z chęcią jeszcze raz :)

    OdpowiedzUsuń