środa, 20 marca 2013

Kryzysowa niedziela

W niedzielę miałam totalny kryzys. Miałam wszystkiego dość i wszystko mnie irytowało. Myślałam, że ten dzień nigdy się nie skończy.

Wszystko nawarstwiło się w mojej głowie i nie wytrzymałam. Wiem, że jestem żoną i mamą, że mam dużo obowiązków, ale czy właśnie tylko to? Czy nie mam czerpać z tego przyjemności? Czułam się okropnie. Dodatkowo Zuza od rana była okropnie marudna. Zupełnie nie chciała ze mną współpracować. Ciągle coś rozwalała, nie chciała spać mimo swojego zmęczenia, nic. Męża nie było w domu, znów zostałam sama. Sama ze wszystkim. Myślałam, że chociaż w weekend czasem będę mogła sobie odpocząć od tych obowiązków. Ta myśl, że nikt mi nie pomaga, że ciągle muszę w domu pozmywać, odkurzyć poraz drugi w ciągu dnia, zrobić pranie, coś uprasować nie polepszała mojego samopoczucia. Mężuś akurat pojechał do lasu na narty posprawdzać trochę rzeczy, więc nie mogłam zupełnie odpocząć.

Tego dnia mieliśmy we trójkę pojechać do szwagrów. Nie było takiej opcji, jak zostałam sama powiedziałam, że nigdzie nie jadę. Mężuś wrócił, powiedział, że się zbieramy, a ja na to, że nigdzie nie jade. Można powiedzieć, że rozkazałam mu zabrać Zuzę i żeby se sami pojechali. Spakowałam mu torbę i papa. Musiałam zostać sama, posłuchać muzyki, na spokojnie wszystko posprzątać. Mimo, że nie była to typowa chwila dla mnie, dla odpoczynku, bo jednak wysprzątałam całe mieszkanie, ulżyło mi niesamowicie. Taka odskocznia od rzeczywistości. Potrzebowałam tego. Może powiecie, że jestem jakaś dziwna, jak mogłam mieć dość męża i dziecka, ale tak właśnie było. Miałam ich serdecznie dość. Irytowali mnie tego dnia, tym że byli, więc wolałam zostać sama. Przy sprzątaniu moja dusza się oczyściła, złe emocje wyparowały i czekałam na ten moment kiedy wrócą, kiedy zobaczę tą moją kochaną dwójeczkę :) Moje dwa największe skarby na świecie. Po powrocie wyściskałam Zuzię i ukołysałam do snu. Było cudownie, tak przyjemnie. Cieszę się, że ich wygoniłam z domu.

Czy zdażyła Wam się taka sytuacja? Bo dla mnie to było coś strasznego.

8 komentarzy:

  1. Ja też tak mam. Nie mam ochoty patrzeć na Czarka, który ciągle coś psuje., ani tym bardziej ogarniać jego i przy okazji obiadów. Dobrze, że wypoczęłaś! To jest potrzebne nam, mamom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieje, że to takie chwilowe "zmęczenie materiału" :) Dobrze wiedzieć, że zdarza się to też innym mamom, podniosłaś mnie na duchu :)

      Usuń
  2. Uważam taki stan rzeczy za objaw normalności, oczywiście jak nie zdarza się to zbyt często.;)
    A tak poważnie- na prawdę masz prawo czuć się tak jak to opisałaś. Głowa do góry kochana!
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdarzyło mi się to pierwszy raz i też mam nadzieje, że się nie będzie zdarzać zbyt często!
      Dziękuję za słowa otuchy :)

      Usuń
  3. Myślę, że to zupełnie normalne! Mnie pewnie też czekają takie chwile :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Nie polecam, mam nadzieje, że to Cię ominie! :)

      Usuń
  4. Tak, dopadają takie kryzysy. Mi zdarzyło się wyjść w środku płaczu dziecka, Mały został z Tatą, ja po prostu musiałam się od tego odciąć. rzeczywiście, ciężkie to było, ale musiałam to zrobić. Wszyscy przeżyli i mają się dobrze:) Buziaki, oby jak najmniej takich dni...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, oby jak najmniej takich sytuacji :) Wam też tego życzę!

      Usuń