poniedziałek, 6 maja 2013

Po majówce

Ogólnie to majówka jak wiadomo była bardzo długa w tym roku, miała aż 9 dni. Co z tego jeśli przez 3/4 tego okresu padał deszcz. Na szczęście chociaż na koniec wyszło piękne słońce :)

Zaczęliśmy naszą, prawdziwą majówkę w piątek. Wyjechaliśmy trójeczką nad nasze morze, na zawody Baltic Cup. Rozgrywały się w dwóch miejscowościach, najpierw dzień w Sztutowie, a później dwa dni w Kątach Rybackich. Podróż minęła nam całkiem szybko, chociaż Zuza dziwnie nam marudziła. Nie chciała zbytnio spać, a wiadomo ciężko o kreatywne zajęcia dla takiego malucha w samochodzie. Gdy postanowiliśmy się zatrzymać w Ostódzie na naleśniki, Zuza postanowiła zasnąć, więc nici z naleśników. Zadowoliliśmy się kawą i rogalikiem ze stacji. Po dojechaniu na miejsce, zagarnęliśmy rzeczy i poszliśmy do centrum zawodów. Razem z mężem startowaliśmy. Kiedy my biegaliśmy Zuzią zajmowała się babcia, mama mego lubego. Trasa jak to trasa, łatwa, krótka, ale po takiem czasie nie biegania, wygała się bardzo długa. Pierwszego dnia byłam 4 na 5, żeby nie było. Ale trzeba od czegoś zacząć. Pogoda była średnia, niby ciepło, ale wietrznie, więc było zimno w rezultacie :/

Następnego dnia pogoda była zdecydowanie lepsza. Słoneczko cudnie świeciło i było ciepło. Meta drugiego i trzzeciego dnia znajdowała się na samiusieńkim morzem :) Ostatni punkt malowniczo nad brzegiem morza i morderczy dobieg do mety po piasku. Takie uroki mego ukochanego BnO :) Ten etap poszedł mi troszkę lepiej i byłam 3. Aczkolwiek moja pozycja w klasyfikacji po dwóch dniach była na 4 miejscu. :) Zuzia miała okazję sprawdzić olganoleptycznie jak smakuje piasek. Chyba jej posmakował, bo jadła go garściami! Po zawodach wybraliśmy się na spacer po okolicy, zaszliśmy do portu na Zalewem Wiślanym. W sumie to nic nadzwyczajnego. Panowie łowiący ryby i ich smród :) Później jeszcze troche zabaw w ogródku w naszej agroturystyce i spać.

Ostatni dzień był bardzo słoneczny. Zuza nawet ganiała w gołymi stopami, a ja miałam ochotę wskoczyć w krótkie spodenki. Etap 3 był ciężki, nie dość, że miałam zakwasy, to jeszcze to słońce. Ale ukończyłam, ten etap również na 3 miejscu. W rezultacie byłam jednak 4. Do trzeciego miejsca zabrakło mi 15 sekund. To mogłobyć zawiązanie buta, zejście, a nie zbiegnięcie po schodach, cokolwiek. No nic, następnym razem się uda wejść na podium. Za to mój mężulek był na trzecim miejscu, czego mu ogromnie gratuluję :)

W międzyczasie oczywiście były gofry, zabawa z piłką, zabieranie mamie okularów, przytulaski i odpoczynek od codzienności. Podróż powrótna była ciężka, Zuza spała troszkę na początku podróży. Później marudziła, nie chciała usnąć. Dodatkowo na drodze były już korki, więc to dodatkowo wkurzało Zuzię, która nie lubi stać w korkach! W ruch poszła mapa papierowa, nie tak żaden GPS i znaleźliśmy objazd drogami "wiejskimi". Jak się okazało w domu byliśmy szybciej niż dziadkowie, więc się opłaciło :) Dojechaliśmy do domu, wykąpaliśmy Zuzię i położyłam się spać.

Tak w telegraficznym skrócie minęły nam ostatnie dni majówki :) Mam nadzieje, że Wasza majówka była równie zacna jak nasza.

Oto minifotorelacja w wyjazdu:

































Z wyjazdu Zuzia przywiozła coś jeszcze, a mianowicie osmego ząbka :) Wyszła lewa dolna dwójeczka!


15 komentarzy:

  1. Widać , że majówka Wam się udała:) Rodzinka taka szczęśliwa:) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie tak, słoneczko wynagrodziło nam wszystko :)

      Usuń
  2. Od przybytku zębów, głowa nie boli :)
    A pobytu nad morzem zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe.. Połowa uzębienia już jest :)
      Dzięki :)

      Usuń
  3. Super wyjazd, zazdroszcze morza i biegania. Przyjemnie na Was popatrzec ;) Gratulacje z powodu ząbka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale wam zazdroszczę tego morza ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać, że Wasza majówka wykorzystana na 100%.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak pięknie! Zazdroszczę! ;)

    OdpowiedzUsuń